3
Wtem przed Apostołami stanęło inne bóstwo: wyniosłe, harde, gorzkie — i nie czekając ni pytań, ni wyroku,
pierwsze przemówiło ze wzgardliwym na ustach śmiechem:
— Jam jest Pallas-Atene. Nie proszę was o życie, gdyż jestem tylko złudzeniem. Słuchał mnie i czcił Odys
wówczas, gdy się postarzał; słuchał Telemak, póki włos nie okrył mu brody. Nieśmiertelności nawet wy nie zdołacie
mi odjąć, ale natomiast mówię wam, że cieniem marnym byłam, cieniem jestem i cieniem pozostanę na wieki.
Aż wreszcie przyszła kolej i na Nią — najpiękniejszą, najwięcej czczoną.
Zbliżyła się słodka, cudna, rozpłakana. Serce biło w niej pod śnieżną piersią jak u ptaka, a usta drgały jak
u dziecka, które lęka się kary okrutnej. Więc przypadłszy im do nóg i wyciągnąwszy swe boskie ramiona poczęła
wołać z pokorą i bojaźnią:
—Jamgrzeszna, jamwinna! ale, o Panie! jamszczęście ludzkie! Zmiłuj się! Przebacz, jamszczęście ludzkie jedyne!
Po czym lęk i łkanie odjęły jej głos. Lecz Piotr spojrzał na nią litośnie i położył sędziwą dłoń na jej złotych
włosach, a Paweł pochylił się ku kępie polnych lilij, uszczknął jeden kielich i dotknąwszy jej nim — rzekł:
— Bądź odtąd jako i ten kwiat — ale żyj, Szczęście ludzkie!
Awtemrozedniało. Różowa jutrzenkawyjrzała zzaprzełęczy. Słowiki umilkły, anatomiast szczygły,makolągwy,
zięby i piegże jęły wydobywać spod zroszonych skrzydeł senne główki, strzepywać z piór rosę i powtarzać cichymi
głosami: „Świt, świt!”
Ziemia budziła się uśmiechnięta i radosna, bo nie odjęto jej Pieśni i Szczęścia.
1,2,3,4,5 7,8