119
onad pięcioliniami rozpiętymi między rozjaśnioną furtką ANDANTE
i złociście zamkniętą bramą KODY siedziały BEMOLE i KRZYŻYKI.
Nad całą tą pogodą wysokostrunnych drutów telegraficznych płynęła
na błogosławionym obłoku KANTYLENA. Niekiedy zatrzymywała ją
roztropna FERMATA.
— Nie galopuj waćpanna, bo się zadyszysz.
W pierwszym rzędzie szły bekasy
I beczały kontrabasy
W drugim ordynku
Na perkusji grały dzięcioły
Dudki w szkockich spódniczkach
Grały na dudach
Rozdział czterdziesty ósmy,
czyli zakończenie,
w którym Żyjątko, Biedajstwo i Ci inni
powracają do MORZA