111
ietrzew ze wszystkich ptaków w okolicy
Nie był za bardzo miły
Chociaż okoliczne iwy
Twierdziły, że jest miły
(Mimo że dokładnie nie przeliczyły, jak jest Cietrzewia to oko liczne).
Było to z ich strony niedbalstwo, albowiem zależało im chyba na tym,
żeby najliczniej było oko liczne. Ale Cietrzew pokazywał się zawsze podły z najbliższej jodły,
zacietrzewiony spoglądał w stronę księżyca i tokował gruboskórnie.
— Ty jesteś moje Oko Lica.
— Ja oświetlam zaledwie okolice — buntował się księżyc i wolał wpaść w zarośla, aby w spokoju
wypić napar z rzęsy wśród przyjaznych mu zaskrońców i wężyc.
Zdenerwowany Cietrzew zlatywał zazwyczaj do smacznie chrapiącego Głuszca i jak nie
zatokuje:
Niech się Głuszec ocknie,
A nastawi uszca.
Głuszec – skądinąd bardzo wykształcony w marmurowych gąszczach Sorbony, ocykał sobie
jedno oko.
Rozdział czterdziesty piąty
wieczory Cietrzewia i Głuszca