Jak powstała ta książka
Kiedy wiosną 1966 roku zrobiłam serię projektów kart wielkanocnych, projekt jednej karty, odrzucony przez profesora Szancera jako zbyt
smutny, zainteresował Staniaława Grochowiaka i tak powstał wiersz „W nocy bardzo biało’’. Tak się zaczęło.
Niezależnie od poważnej twórczości, wierszy, dramatów, esejów, od czasu do czasu powstawał na jakiejś luźnej kartce ni stąd ni z owąd wiersz
dla dzieci. Z tych wczesnych wierszy udało się już w roku 1973 złożyć tomik zadedykowany pamięci Czesława Janczarskiego „To było gdzieś”
i drugi „Biały bażant” w 1978 roku.
Zbiór ten rozpoczyna się wierszem „Otwieram złotą furtkę snu’’ i teraz już wiemy, że sen i baśń są sobie bliskie i za
otwartą furtką snu
czekają
na dzieci nie kończące się baśnie. Stąd już niedaleko do świata, w którym Żyjątko po wyjściu z morza wysłuchuje rady Białego Kruka, któremu
drogowskaz wskaże najprostszą drogę w świat, a Trąba Powietrzna przechodząca w pobliżu, ostrzeże je przed tym
starym oszustem
.
I tak niepostrzeżenie stałam się świadkiem powstawania nowej książki, której tytuł brzmiał: „Żyjątko, Biedajstwo i Ci inni”. Poznawałam
perypetie, przygody i niespodziewane okoliczności, które spotykały naszych bohaterów. A kim są „Ci inni”? Jest ich wielu. To Takwidać,
ale i Urodzony Pod Bzem, Pan Bardzojapaniąprzepraszam, ale wkrótce dołącza do nich Kuchnia, Garkuchnia, Leśnik, Przełożony Naleśnik
i Gajorowy. Wszystkie te postacie pojawiły się z dnia na dzień w wyobraźni autora, który pisał to wszystko w niebieskim akademickim
zeszycie, oprawionym w ceratową okładkę. Stronę po stronie zapełniał swoim równym, drobnym wyraźnym pismem. Moim zadaniem było
rysowanie i malowanie kolejnych scen, które się pojawiły. Rysowałam piórkiem, czarnym tuszem na białym tle, ale wprowadzałam także tła
kolorowe: zielone, gdy malowałam Motylową Łąkę, czerwone gdy miałam pokazać harce Parobków Młynarza. Czasem posługiwałam się też
kolażem. Musiałam się bardzo spieszyć, gdyż akcja rozwijała się szybko, a autor z zainteresowaniem przyglądał się kolejnym rysunkom, był
także ciekawy opinii o nich innych kolegów grafików.
Musiałam się bardzo spieszyć gdyż stan zdrowia autora ulegał pogorszeniu i pisanie zaczęło go męczyć. Prowadziliśmy długie rozmowy
o dalszych losach powołanych do życia postaci. Próbowałam notować, a potem już zimą 1975 roku pisałam pod dyktando w niebieskim
zeszycie własnoręcznie, a autor sprawdzał, poprawiał, czasem coś dopisywał, czasem coś przekreślał, czasem dopisywał słowo „rozwinąć”.
Najciekawsza była dla mnie ta wędrówka po zeszycie otwieranym coraz w innym miejscu, aby wpisać tam nowy tytuł rozdziału,
lub zanotować jakieś zdanie, które miało się stać potem zalążkiem nowego pomysłu. W ten sposób powstawał ogólny zarys książeczki. Autor,
pisząc, miał też na uwadze stronę graficzną książki i pod wpływem jego sugestii powstawały moje rysunki nawiązujące troszkę (szczególnie
na początku) do dawnej ilustracji angielskiej.
Pamiętałam jak lubił ilustracje Grandville`a do bajek francuskich. Wiosną 1975 roku w świątecznym numerze tygodnika „Kierunki” zostały
wydrukowane cztery pierwsze rozdziały ze wstępem autora i dwoma moimi rysunkami.
Jesienią praca nad książką została przerwana z powodu pogarszającego się stanu zdrowia autora. Zmarł 2 września 1976 roku.
W ciągu ponad 20 następnych lat nie potrafiłam i nie mogłam wrócić do opowieści o Żyjątku i jego przyjaciołach, ale też nie umiałam o nich
zapomnieć. Wreszcie pewnego jesiennego wieczoru
kiedy za oknem słota, a w duszy smutno
sięgnęłam po duży niebieski zeszyt w ceratowej
okładce i zaczęłam czytać rękopis.
Wszystko po kolei zaczęłam sobie przypominać. Tak minęła zima, a na wiosnę wysłałam maszynopis do pana profesora Jacka Łukasiewicza
na Wydział Filologii Uniwersytetu Wrocławskiego z prośbą o wydanie opinii o kształcie książki, jaki zaproponowałam. Odwagi dodawało mi
przekonanie, że nikt inny tego nie zrobi. Wysłuchałam opinii profesora i wprowadziłam proponowane zmiany, a przede wszystkim zrobiłam
sporo nowych ilustracji, w których starałam sie zachować własną wizję świata baśni, który mnie kiedyś tak oczarował.
Maria Sołtyk
autorka opracowania i ilustratorka