Pisał ją autor pod koniec życia. Cierpiał wtedy i od złego samopoczucia, od bólu, od kłopotów uciekał w te dziwne przestrzenie
powstającej baśni. W pamięci miał swoje dawne lektury. Była wśród nich „Alicja w krainie czarów”, która w książce Lewisa magicznie
zaczynała maleć lub rosnąć i jakże łatwo przechodziła na drugą stronę lustra... Były „Przygody Pędrka Wypędka” Stefana Themersona
(potem wyszły jako „Przygody Pędrka Wyrzutka”). Pewnie i inne kłębiły się baśnie, z którymi pisarz, swoim zwyczajem, postępował
swobodnie włączając je w świat swego utworu, wzbogacał go nimi, a był to świat najprawdziwszych jego marzeń, jego wyobraźni,
w którym pojawiło się Żyjątko.
Składają się na te zaczarowaną przestrzeń: ta rzeczywista, w której chodzimy i spełniamy mnóstwo czynności, oraz świat czasowników,
rzeczowników, nazw własnych, kalamburów, podobieństw dźwiękowych – a więc przestrzeń słowna. Język jest tu czarodziejski.
Wystarczy, że ktoś o jakimś dygnitarzu powie GRUBA RYBA i już jesteśmy wśród ryb, przenosimy się do rzeki czy jeziora, albo nawet
– według własnej woli, bo możemy ukierunkować poruszoną wyobraźnię – na dno głębokich mórz. A tam ta nasza wyobraźnia spotyka
światy, które nie są słowami, można je dotknąć, powąchać, zobaczyć. Istoty, co rzeczywiście czują, śmieją się, płaczą... Bywają dzielne,
jak Biedajstwo podczas burzy, albo bywają podłe.
Jeśli są podłe, wystarczy słowo – zaklęcie, aby się od nich uwolnić, a Żyjątko, które wyszło z Morza, znowu tam powraca.
Jest w tej książeczce czułość dla Żyjątka i dla Biedajstwa, żartobliwa wyrozumiałość dla innych. Bo złych i nie uznających czarodziejstwa
słów, zimnych i okrutnych – autor do tej książeczki nie wpuścił.
Słowa zaklęcia i imiona własne zaczynał poeta dużą literą, albo też całe pisał wersalikami. Czynił to niekonsekwentnie, wydawca więc
zapis ujednolicił, dokonał też paru drobnych przekomponowań, a niektóre rozdzialiki, niedokończone i zbyt brulionowe, opuścił.
Co jeszcze? Jeszcze spotykamy w tej baśni nieliczne realia wskazujące na ówczesne życie: milicjanta a nie policjanta, kolejki przed
sklepami itd. Pamiętajmy, że baśń ta pochodzi sprzed ćwierci wieku, ale jak każda piękna baśń ma swój, przede wszystkim, drobniutki
udział w tym co nieśmiertelne.
A jak wyglądają Żyjątko i Biedajstwo? Jak wyglądają Ci inni? – to oczywiście każdy sam sobie wyobrazi. Wyobrażenia te mogą być
rozmaite, ale to nie znaczy że wszystkie równie dobre, zgodnie z intencjami zawartymi w tej baśni. Piękne ilustracje pani Marii Sołtyk
zostały zaaprobowane przez poetę, który był przy tym, jak pierwsze z nich przed laty powstały. Ale o tym jak narastał (w znacznej
mierze dyktowany) rękopis, o jego dziejach i o pracach graficzki napisze ona sama.
Skąd się wzięła ta książka
prof. Jacek Łukasiewicz
Wydział Fililogii Uniwersytetu Wrocławskiego
znawca twórczości Stanisława Grochowiaka
1,2,3,4 6,7,8,9,10,11,12,13,14,15,...122