7
Za oknem jest już lato. Sam nie wiem kiedy i jak nadeszło, ale już jest.
Kiedy budzę się nad ranem słyszę, jak na starym kasztanie za oknem uwijają się ptaki.
Robią tyle hałasu, bo uczą się latać.
Dziadek opowiedział mi wszystko o ptakach. Wiem, że jaskółki latają nisko, kiedy będzie
burza i wiem, że kukułka nie buduje domu, tylko oddaje swoje dzieci do rodziny zastępczej.
Wiem, jak naśladować sowę i wiem, że jastrzębie potrafią wisieć w powietrzu, wypa-
trując zdobyczy.
Bardzo nie chciałbym być taką myszą albo zającem. Trzeba cały czas przemykać jak naj-
szybciej i udawać, że jest się niewidzialnym. Żeby nie zostać złapanym. Żeby nie umrzeć.
Oj, znowu powiedziałem to SŁOWO. Zapomniałem, że tego SŁOWA nie należy tutaj
wypowiadać.
Nie wiem tylko, czy to ma sens — jeśli mówimy „odszedł” to znaczy po prostu to
samo, co „umarł”, ale przecież odejść to znaczy włożyć buty i kurtkę, i wyjść. A jeśli któreś
z nas odchodzi — to po prostu znika. Bez słowa.
No, skłamałem. Yul — tak go nazywaliśmy, bo był zupełnie łysy — powiedział nam
wszystkim „cześć”, ale może dlatego, że do końca wierzył, że wróci.
Dorośli są naprawdę bardzo dziwni.
Bardzo rzadko, ba, prawie nigdy nie umieją odpowiedzieć na najprostsze pytanie. Opo-
wiadają bajki, w które nikt nie wierzy, i dlatego niektórzy z nas boją się jeszcze bardziej.
Aha. To chyba przez te leki, którymi faszerują mnie bez przerwy. Zapominam. Gubię
wątek.
A przecież na samym początku powinienem był powiedzieć Wam, kim jestem, gdzie
jestem i co tu robię.
To może zaczniemy od początku.
Mam na imię Wojtek, ale nazywają mnie Maślak, bo jak się mnie chwyci mocniej za
rękę, albo jak się tylko lekko uderzę, zaraz robią mi się siniaki. Jestem w szpitalu i nie je-
stem do końca pewien, czy nie umieram.
Co prawda nikt nie powiedział mi o tym otwarcie, ale miesiąc temu moja ciocia przyniosła
mi taką książkę, co nazywa się „Bracia Lwie Serce” i drugą, o chłopcu, co miał na imię Oskar.
Ta o Oskarze chyba bardziej mi się podobała, bo miejscami była śmieszna i często my-
ślałem sobie, że byłoby fajnie, gdyby na nasz oddział przyszła Pani Róża…
Na sali jest nas czworo, a tym trojgu Pani Róża przydałaby się na pewno.