8
– Tak.
– Ja także będę widziała wszystko za kilka dni?... Nie, może za miesiąc...
Ale ponieważ matka nie odpowiedziała jej nic, więc mówiła dalej:
– Prawda, mamo, że na dworze ciągle jest dzień?... A w ogrodzie są drzewa, tak jak dawniej?... Czy
do nas przychodzi ten biały kotek z czarnymi łapami?... Prawda, mamo, że ja widziałam siebie w lustrze?...
Nie ma tu lustra?...
Matka podaje jej lusterko.
– Trzeba patrzeć tutaj, o tu, gdzie jest gładkie – mówiła dziewczynka przykładając lustro do twarzy.
– Nic nie widzę! – rzekła. – Czy i mama nie widzi mnie w lusterku?
– Widzę cię, moja ptaszyno.
– Jakim sposobem?... – zawołała dziewczynka żałośnie. – Przecie jeżeli ja nie widzę siebie, to już
w lustrze nie powinno być nic...
A tamta, co jest w lustrze, czy ona mnie widzi, czy nie widzi?...
Ale matka rozpłakała się i wybiegła z pokoju.
Najmilszym zajęciem kaleki było dotykać rękoma drobnych przedmiotów i poznawać je.
Jednego dnia przyniosła jej matka lalkę porcelanową, ładnie ubraną, za rubla. Dziewczynka nie wypuszczała
jej z rąk, dotykała jej noska, ust, oczu, pieściła się nią.
Poszła spać bardzo późno, wciąż myśląc o swej lalce, którą ułożyła w pudełku wysłanym watą.
W nocy zbudził matkę szmer i szept. Zerwała się z pościeli, zapaliła świecę i zobaczyła w kąciku swoją
córkę już ubraną i bawiącą się lalką.
– Co ty robisz, dziecino? – zawołała. – Dlaczego nie śpisz?
– Bo już przecie jest dzień, proszę mamy – odparła kaleka.
Dla niej dzień i noc zlały się w jedno i trwały zawsze...