- Niewiele chyba wiesz o kałużach... - popatrzył na Rudego Zenka. - Pewnie ci się
wydaje, że wszystkie kałuże są jednakowe? - z pogardą w głosie raczej stwierdził
niż zapytał Kałużnik. - Oto ignorancja! - wykrzyknął i z politowaniem pokiwał głową.
Bezdenna ignorancja!
Rudy Zenek nie był pewien, co oznacza „ignorancja”, ale sądząc z tonu głosu
Kałużnika, nie było to coś, czym należy się chwalić.
- Nie ma dwóch takich samych kałuż
- oświadczył uroczyście Kałużnik.
- Zapamiętaj to sobie. Są kałuże wodniste i błotniste. Kałuże tak małe, że można je bez
wysiłku przeskoczyć, i kałuże tak rozległe, że można by po nich pływać łódką.
Bywają kałuże prawie przezroczyste, takie w których przegląda się niebo,
i kałuże mętne i matowe, które skrywają mroczne tajemnice.
Są kałuże płytkie i kałuże głębokie - z upodobaniem wyliczał Kałużnik.
- Ach, mógłbym długo jeszcze opowiadać o kałużach - przerwał, żeby zaczerpnąć
oddech - ale niedługo wszyscy będą mogli sobie o tym przeczytać. Pracuję właśnie
nad „Traktatem o kałużystości świata”. Powiem więc tylko krótko:
kałuże są rozmaite, ale najpiękniejsza - znów przerwał, tym razem po to, by podkreślić
wagę wypowiadanych słów - najpiękniejsza jest moja Kałuża!
- zakończył z nieskrywaną dumą. -
Ta oto!
Rudy Zenek z niepewną miną spoglądał na wychwalaną kałużę.
Kałuża jak kałuża.
Co w niej pięknego?
1...,8,9,10,11,12,13,14,15,16,17 19,20,21,22,23,24,25,26,27,28,...40