Poirytowany Rudy Zenek pełnym niesmaku spojrzeniem obrzucił kałużę.
W samym jej środku siedziało coś, co na pierwszy rzut oka przypominało wymięty,
zielonkawy kapelusz, który tak długo moczył się w wodzie, że stracił już i swój pierwotny
kształt, i kolor. Ale czarne, ruchliwe oczka, spoglądające zaczepnie spod zielonych,
nastroszonych brwi świadczyły o tym, że w kałuży znajduje się coś więcej niż tylko
znoszony, napęczniały od wilgoci kapelusz. Rudy Zenek odwzajemnił zaczepne
spojrzenie, a potem zapytał:
- To twoja kałuża?
- A co to cię obchodzi?
-
odburknął niby-kapelusz.
Podejrzany osobnik - zawyrokował Rudy Zenek.
Nie dość, że wymiętoszony, to na dodatek nieuprzejmy.
Ale Rudy Zenek łatwo się nie zrażał i kontynuował przepytywanie.
- Skąd się wzięła ta kałuża? I czemu jest tutaj?
- A co to cię obchodzi? - ponownie odburknął kapeluszopodobny jeszcze bardziej
niechętnym tonem. - Jestem Kałużnikiem i mogę robić z moją kałużą, co chcę i gdzie
chcę - odparł stanowczo.
- Kałużnik?
- zdziwił się Rudy Zenek. Nigdy o kimś takim nie słyszał.
Po czym zapytał zaciekawiony:
- W każdej kałuży jest kałużnik?
- A co, myślisz może, że w kałuży siedzi zaczarowana królewna?
I pewnie czeka, aż ją pocałujesz, tak? - zarechotał Kałużnik.
- No pewnie, że w kałuży siedzi kałużnik, a nie królewna - powiedział z godnością.
- Ani nie żyrafa - zachichotał złośliwie.