Choć wciąż jeszcze trochę wystraszony, na widok kruka Horacego przybrał minę
jakby nigdy nic. Ale od razu podzielił się swoimi wrażeniami.
- Jakiś wymoczkowaty kapelusz, który nazywa siebie Kałużnikiem, siedzi w kałuży na
ścieżce koło płotu i twierdzi, że to przez niego Łaciaty tak dziwnie się zachowuje.
I Matyldzie pewnie też on to zrobił...
- Więc ta kałuża jednak istnieje
- powiedział jakby do siebie kruk Horacy.
- I siedzi w niej Kałużnik, hmm... ciekawe... Trzeba to zbadać, zanim kałuża znów
zniknie - stwierdził. Raźno ruszył w stronę ścieżki. Po drodze skinął na psa, żeby do niego
dołączył. Matylda, nie czekając na zaproszenie, wskoczyła na grzbiet Łaciatego.
- Lepiej uważajcie! - zawołał za nimi Rudy Zenek. - Ten kapelusz jest kompletnie
zwariowany na punkcie swojej kałuży. I pisze jakiś traktat o tym, że świat jest kałużą,
czy na odwrót, kałuża jest światem.
Kompletny świr!
W każdym razie może być niebezpieczny!