98
yjątko udało się do puszczy w pilnej sprawie z Puszczykiem. Niezbyt
przewidująco ubrało się w sukmankę z żółtymi wypustkami przy
kołnierzyku i oto nauka: zawsze należy pamiętać KTO do KOGO
CZYM się wybiera. Żyjątko bowiem zamiast w aromatycznej puszczy,
znalazło się w idealnie bezwonnym pustkowiu. Długo dumało nad tak
nieprzyjemną zmianą okolicy, którą przecież od dawna znało, aż złapało
się za wypustki kołnierzyka.
— Ach, to wy, WYPUSTKI narobiłyście te pustki!
— Tak — odrzekł filozoficznie, siedzący na bardzo kwarcowym ziarnie piasku, Puszczyk
— dzięki pani wypustkom już nie ma puszczy. Zostawiła mnie pani na pustyni. Trudno doprawdy
puścić to płazem.
— Ach, to Puszcza poszła za Płazem? — zmartwiło się przepraszająco Żyjątko.
— Podobno Puszcza z Borem się puszcza na jakieś wesele w HERBACIANĄ NIEDZIELĘ
— zaprzeczył z goryczą spustoszony w duchu Puszczyk.
—Mamo! — krzyknęło Żyjątko i uderzyło główką w makówkę, a makówką w główkę — Przecież
ja też tam jestem! Proszę o mnie nie zapomnieć! — zawołało, cofając się do przodu tej książeczki
— Miałam do pana sprawy, panie Puszczyku, ale zgubiły mnie te żółte wypustki.
Rozdział czterdziesty,
w którym Puszcza zmienia się w Pustkowie
1...,88,89,90,91,92,93,94,95,96,97 99,100,101,102,103,104,105,106,107,108,...122