25
ROZDZIAŁ 4
Nasz Młynek miał się z pyszna! Kręcił korbką, wsuwał i wysuwał szufladkę,
ale nic nie pomagało. Nijak nie mógł się rozgrzać. Toteż już nie szedł, ale pę-
dził przez ulice miasta. Ciągle przy tym bał się, żeby w dodatku nie zapytano
go, dokąd idzie i skąd, bo wtedy znowu zamknięto by go w jakimś okropnym
przytułku.
Po paru godzinach uciążliwej drogi stanął wreszcie na podwórzu niewyso-
kiego, ale bardzo dziwnego domu. Był to dom Rozgłośni Radiowej. Koło klom-
bu posypanego śniegiem stała psia buda. Chociaż okna Rozgłośni były szczel-
nie zamknięte, a również drzwi, przez szparki w drzwiach i oknach wypływała
na świat coraz to inna muzyka. Raz wesoła, raz smutna, potem smutno-wesoła,
potem na przemian wesoło-smutna. A również można było usłyszeć muzykę
ani wesołą, ani smutną, tylko zwyczajną.