34
Nie mam ani grosika.
— To niech pan mi da chociaż ten młynek. Skręcę w nim dla chorej babci
dwa ziarnka kawy, które podarowała mi pewna litościwa osoba.
— I młynka też nie dam. To podarunek imieninowy.
Kierownik nieznacznie potrząsnął Młynkiem, żeby sprawdzić, czy nie zgi-
nęły przypadkiem te wielkie, srebrne pieniądze.
Tymczasem przez szpary w podłodze zaczęła promieniować muzyka. Na
dole w studio urządzono dla radiosłuchaczy koncert z płyt gramofonowych.
Niektóre płyty grzmiały jak wesoła wiosenna burza, inne wygrywały stare wal-
ce. Pewien stary walc był tak śliczny, że Młynek przebudził się. Koniecznie, i to
natychmiast, zachciało mu się zobaczyć, jakim sposobem powstają takie cu-
downe dźwięki.
„Muszę koniecznie wyjaśnić, skąd biorą się takie tony” — rzekł do sie-
bie Młynek, zakręcił korbką i wyleciał z pokoju. Żabot rzucił się za nim w po-
ścig, ale ponownie ugrzązł w drzwiach i zatarasował drogę Kierownikowi. Obaj
krzyczeli:
— Łapać młynek!