38
Droga wiodła przez lotnisko. Śnieg już dawno ustał, ale wszystko w dal-
szym ciągu bieliło się: pałąki wozów elektrycznych, wieże kościelne i koguciki
na wieżach kościelnych, wskazujące kierunek wiatru. Na lotnisku grało pięć or-
kiestr i pięć balonów stratosferycznych odrywało się właśnie od ziemi. Młynek
popatrzył do góry na żeglujące obłoki i nagle tak mocno zachciało mu się zoba-
czyć żeglujące obłoki z bliska, że sam nie wiedząc, co robi, wskoczył do gondoli
balonu. Nikt nie zauważył małego Młynka. Tylko Szyba podskoczyła za nim
i uczepiła się jego szufladki.
Balon szybko sunął do nieba, pozostałe cztery balony również. Tłumy zebra-
ne na lotnisku powiewały chusteczkami, pięć orkiestr grało „Marsza Wielkich
Uczonych”. Bo w pięciu gondolach pięciu balonów odlatywali wielcy uczeni,
aby tam, wysoko, nad ziemią, dokonać trudnych i pożytecznych pomiarów.
— Odczep się ode mnie — rzekł Młynek do Szyby, gdy przelatywali nad
kościelną wieżą.
— A właśnie że nie odczepię się.
W tej chwili jednak szufladka wysunęła się i Szyba wraz z szufladką poczęła
spadaćw dół.