Mlynwk do kawy - page 46

46
I księżyc na znak oburzenia przemienił się w półksiężyc. Młynek znalazł się
po ciemnej stronie księżyca. Nagle co to? Mosiężna miseczka Młynka błysnęła
tak radośnie, jak oko chłopca, który sam rozwiązał trudne zadanie: w załomie
skalnym leżała szufladka.
— O, moja najdroższa szufladko! — wykrzyknął Młynek. — Nareszcie je-
steśmy razem. Ach, ucałowałbym cię w twój guziczek, gdyby nie to, że podły
pies radiowy odgryzł go swymi ostrymi zębami.
Tu Młynek wsadził szufladkę na stare miejsce. Po chwili chciał ją znowu
wysunąć, aby nacieszyć się widokiem pamiątkowej fotografii, ale czyjaś zimna
dłoń spoczęła na jego korbce. Była to lodowata dłoń Szyby.
— Mam cię, łaziku — zazgrzytał Detektyw. — Teraz już mi nie umkniesz.
Jestem Szyba-Detektyw i jeszcze dziś oddam cię w ręce twych opiekunów.
— Pogróżki dla pietruszki — odparł Młynek.
Z całej siły rozkręcił korbkę i całą siłą palnął w podłą Szybę. Że Szyba nie
pękła, to cud. Wystąpiła jednak na niej rysa. Szyba zleciała z księżyca.
Zleciała na ziemię i wpadła kominem do mieszkania pana Mikołaja. Na zie-
mi jakież zmiany! Celina już dawno umarła, a na wieżach kościelnych stare
koguciki zastąpiono nowymi.
1...,36,37,38,39,40,41,42,43,44,45 47,48,49,50,51,52,53,54,55,56,...86
Powered by FlippingBook