55
ROZDZIAŁ 8
Ale Młynek był już daleko-daleko, aż za torem kolejowym. Ponieważ czuł
się nieco zmęczony, skorzystał z uprzejmego zaproszenia jeża.
Jechał na grzbiecie jeżowym, podśpiewując sobie marsza „Złota Parówka”:
To są chyba jakieś czary
czarownicy złej:
dużo jest na świecie pary,
lecz parówek mniej! —
śpiewał Młynek, a jeż śmiał się. Mijali właśnie wielkie pole kartoflane. Kartofle
kwitły. Na znak, że nie udają, a kwitną naprawdę, chwiały swymi liliowymi kwia-
tuszkami. Każdy kwiatek jak sukienka zapinał się na złoty guziczek. Nad polem
kręciły się pszczoły i motyle, a wśród motyli wielki motyl, zwany Admirałem.
Był to jednak admirał floty handlowej, takiej, która wozi ryż i rodzynki.