51
ROZDZIAŁ 7
Któż opisze zdumienie naszego Młynka, gdy raptem na księżycu usły-
szał dźwięki muzyki ? Była to wesoła i grzmiąca muzyka miedzianych trąb.
Wypływała spoza najwyższego wulkanu. Młynek zbiegł ze szczytu góry, prze-
biegł dolinę i wspiął się aż do samego wierzchołka muzykalnego krateru. To,
co zobaczył po drugiej stronie, napełniło go wesołością aż do końca życia. Na
rusztowaniu umajonym zielenią siedziała orkiestra strażacka, wygrywająca
skoczne marsze na fletach, helikonach, waltorniach i trombonach. Dyrygent
orkiestry machał pałeczką.
Przed bramą hałasowali chłopcy przebrani w maski błaznów, przed bramą
pchały się setki i tysiące ludzi. W strzelnicach wąsaci panowie strzelali do ka-
czek ze szklanymi oczami, na „amerykańskiej kolejce” jeździły siwe starusz-
ki. W Młynie Diabelskim kręciły się nie tylko dzieci, ale również małe, tre-
sowane kangury. Duże kangury skakały przez ogniska, które nie parzyły.