193
Po godzinie wrócił na pokład z twarzą zupełnie białą. Widok tej twarzy uradował mię bardzo, gdyż znów
ujrzałem dawnego wuja.
― Jesteś teraz tak piękny, że nie mogę ci odmówić mojej ręki! ― zawołała Barabakasentoryna.
Po trzech miesiącach żeglugi stanęliśmy w porcie balsorskim, a stamtąd udaliśmy się do Bagdadu.
Nazajutrz w Bagdadzie odbyły się dwa śluby - mój z Arkelą i wuja Tarabuka z Barabakasentoryna.
Odtąd żyliśmy spokojnie w pałacu rodzinnym. Diabeł Morski już nie nawiedzał mię we śnie i nie kusi
do podróży, ponieważ stałem się człowiekiem żonatym i poważnym.
Wuj Tarabuk od czasu do czasu próbuje pisać wiersze, ale Barabakasentoryna drze je na drobne kawałki,
bo nie znosi poezji. Wuj pozwala jej na wszystko i nigdy się jej nie sprzeciwi.
Sam jej przynosi każdy świeżo napisany wiersz i mawia zazwyczaj: ― Moja droga Barabakasentoryńciu!
Przynoszę ci tu wierszyk, abyś go mogła zawczasu zniszczyć.
I Barabakasentoryna niszczy bezlitośnie utwory wuja.
Co do Chińczyka - ten, jak się okazało, posiada niezwykły talent kulinarny. Wuj Tarabuk mianowa go
kucharzem pałacowym.