191
Znaleźliśmy się nagle w nieznanej dolinie, pełnej kwiatów i krzewów.
―Panowie! ― zawołał Chińczyk. ―Ukryjmy się w krzakach, bo mściwy czarnoksiężnik lada chwila nadejść może.
Zaledwo ukryliśmy się w krzakach, nadbiegł Barbel z wędką w dłoni. Przykucnął nad brzegiem strumienia
i zarzucił wędkę do wody. Siedział tak kilka godzin bez skutku. Rybka złota omijała przynętę.
Zmęczony kilkugodzinnymwyczekiwaniem, Barbel wyjął wędkę z wody i położył obok - na trawie, aby po chwili
wypoczynku znów ją do strumienia zarzucić.
Wówczas zwinny Chińczyk wynurzył się z krzaka, podpełznął do wędki szybko złamał jej kończynę, gdzie
kryła się tajemnica istnienia Barbela.
Barbel, martwy, padł na trawę.
― Jesteśmy zbawieni! ― zawołał Chińczyk. ― Uchodźmy co prędzej z tej wyspy, gdzie na każdym kroku
czyha na nas niebezpieczeństwo!
Natychmiast udaliśmy się wprost przed siebie, aby dotrzeć do brzegówwyspy. Żaden wypadek nie zatrzymał
nas w drodze. Wkrótce stanęliśmy na brzegu morza, gdzie właśnie płynął w pobliżu okręt.
Na dany przez nas znak okręt się zatrzymał. Wbiegliśmy wesoło na pokład. Wesołość nasza wzmogła się,
gdyśmy się dowiedzieli, że okręt płynie właśnie w stronę Balsory.