80
—Przecież nic innego nie robię w tym ŚMIERTELNYMNIEBEZPIECZEŃSTWIE— zirytowało
się Biedajstwo.
I wtedy właśnie ze wszystkich stron zaczęło przeraźliwie błyskać.
— Głupstwo — stwierdziło spokojnie Biedajstwo — trzeba pójść do samego Głównego Dozorcy,
żeby naprawił elektryczność. Zmieni bezpieczniki i wszystko będzie w porządku. Zwróć mu także
uwagę, że sufit przecieka. Najlepiej załatwię to samo – Biedajstwo podniosło się zdecydowanym
gestem i ruszyło w sam środek burzy. Właśnie wtedy trzasnął w nie piorun.
— Oho! Mój Panie — powiedziało Biedajstwo z lekko osmolonym ryjkiem — Pan we mnie
trzaskasz, ale jak się odwinę i ja trzasnę, to dopiero Pan zobaczy.
I rzeczywiście burza, jakby spłoszona, rozpierzchła się po horyzontach. Słońce pojawiło
się na świeżo przemytym niebie. Wtedy zaczęły śpiewać ptaki i świerszcze. Żyjątko pobiegło
do Biedajstwa z gratulacjami.
— Nie wiedziałom, że jesteś z zawodu Piorunochronem!
— Od czasu do czasu — odrzekło skromnie Biedajstwo — zwłaszcza wtedy, gdy mnie szlag
trafi.
— Tylko nie to! — krzyknęło przerażone Żyjątko i czym prędzej pognało zroszonym świeżymi
kroplami rżyskiem. Z bezpiecznej odległości przyglądało się jak Biedajstwo mości sobie starannie
legowisko w nowym śmiertelnym niebezpieczeństwie.
— A jednak w nim coś jest — zadumało się przez chwilę Żyjątko — Tylko co?
— Śmiertelna głupota — powiedziała Bieda, która wychyliła się z łanu kapusty.
— Ale wolę już to, niż kiedy z nadmiernej mądrości rodzi się tchórzostwo.
I Bieda westchnęła drżącym ze strachu kapustnikiem, który zaszył się w jej liściach.