81
ewnej niedzieli była środa, a po środzie to był piątek. Biedajstwo
cofnęło się aż po wtorek. URODZONY POD BZEM pognał w stronę
soboty. Żyjątko siedziało okrakiem na czwartku, ale jechało do tyłu,
bo czwartek chciałby zająć miejsce środy. Środa w tym czasie miała
urlop i doprawdy trudno ją było odnaleźć. Na szczęście pojawił się
pan BARDZOJAPANIĄPRZEPRASZAM z kartonem podobnym do
pudełka pralinek, przewiązanym kokardą z herbacianej róży. Kłaniając
się uprzejmie wszystkim wokoło, rozwiązał delikatnie herbacianą różę i odkrył wieczko: tam
była HERBACIANA NIEDZIELA.
Po znalezieniu HERBACIANEJ NIEDZIELI całe towarzystwo postanowiło udać się na DZIKI
ZACHÓD OD GARWOLINA. Garwolin zaprotestował, przyznając, że co prawda ma zachód,
jak każda miejscowość na świecie, ale że jego zachód jest niewątpliwie oswojony i stosunkowo
łagodny. W tym miejscu również podkreślił stanowczo, że sobie wyprasza.
Wyproszone tym sposobem towarzystwo ruszyło jednak dyliżansem na DZIKI ZACHÓD OD
GARWOLINA.
Rozdział trzydziesty trzeci,
czyli Herbaciana Niedziela