69
I, co gorsza, popadł w jakiś wrednie płaczliwy ton.
— No dobra — dałem za wygraną i usiadłem na łóżku — Nie wiedziałeś, Brodacz się
nie obraził. Jest w porządku. A teraz paciorek, siku i spać.
Wiewiór jeszcze trochę posmarkał, trochę poprzepraszał nie wiadomo kogo, bo wszy-
scy, prócz mnie i myszy już spali i zrobiło się całkiem cicho..
Było tak cicho, że słyszałem delikatne skrobanie mysich łapek i odgłos ząbków trących
o coś szeleszczącego. Podniosłem głowę.
Sprytna mysz jakoś wydostała się z klatki, przegryzła torebkę z kocimi chrupkami, któ-
re Siostra Pączek trzymała dla lokatora szpitalnej kotłowni, i najnormalniej w świecie wsu-
wała kocie żarcie błyskając czarnymi, maleńkimi jak paciorki oczkami.
I w tej właśnie chwili na salę weszła pani psycholog. Wyglądała tak, jakby przed chwilą
ktoś wyjął ją z pudełka — nienagannie ułożone loczki, każdy na swoim miejscu, biała blu-
zeczka i opięte na pupie dżinsy.
Widać miała jakiś dodatkowy zmysł i z mety wyczuła, że nie śpię, bo pomaszerowała
prosto do mojego łóżka i zapytała, jak było.
„Trzeba było iść z nami” odpowiedziałem w myśli, a zamiast tego wygłosiłem zdanie,
jakie od dłuższej chwili tłukło mi się pod czaszką:
— To było jak alegoria ludzkiego życia — mgnienie oka i wieczność.
Rzecz jasna, nie była to moja myśl, po prostu siostra Pączek szepnęła coś takiego na
ucho TDF-owi, kiedy opuszczaliśmy oranżerię.
— Ach! — wyrwało się pani psycholog i wsunęła rękę do kieszeni fartucha, w której
trzymała służbowy notes. Ale zamiast wyjść na korytarz wydała nagle przeraźliwy pisk
i jednym susem znalazła się na krześle.
Rozejrzałem się po sali i przyszło mi do głowy, że gdybym był na jej miejscu, zrobiłbym
dokładnie to samo.
Myszy nigdy specjalnie się nie bałem, ale ta była wielkości kota, i przemknęło mi przez
myśl, że widać chrupy tak podziałały.
— Spokojnie, to tylko ja — powiedziała mysz i strzepnęła z wąsików okruszki. — Pro-
szę zejść z krzesła i zacząć zachowywać się normalnie… odzyskać kontrolę… choć w sy-
tuacji stresowej może być to niezmiernie trudne. Traumatyczne doświadczenia nabyte
na tym oddziale z pewnością nie ułatwiają pani życia, ale ostatecznie, każdy z nas ma coś,
czego się boi…