70
— Świetnie, cudownie! — zawołał Młynek i zeskoczył ze słonecznego
zegara. — A teraz marsz na wyspę Atra na odsiecz ołowianym żołnierzykom.
— Hurra! Hurra! Hurra!!!
Milionowy pochód prowadził pies Areus, na końcu szła Stella z Młynkiem.
Młynek kłócił się ze Stellą przez całą drogę. Ciągle korciło go, żeby otworzyć
szufladkę i sprawdzić, czy ta dziewczynka na fotografii to nie jest przypadkiem
Stella. Ale był na to zbyt dumny. Granice wszystkich państw otwierały się przed
pochodem dzieci jak bramy ogrodów, bo jak tu nie przepuścić dzieci przez gra-
nice! We wszystkich kościołach biły dzwony.
Gdy WKD na wielkim specjalnym okręcie dopłynął do wyspy Atra, abso-
lutnie wszyscy źli ludzie, którzy bawili się żołnierzykami, skoczyli ze strachu do
wody i potopili się. Bo źli ludzie lękają się dobrych dzieci.
W powrotnej drodze do Wilanowa pochód był jeszcze dłuższy. Bo teraz na
czele pochodu maszerowały ołowiane żołnierzyki, wesołe, że już nikt do nich
nie będzie strzelał. Obok żołnierzyków ołowianych postępowały ich stare oło-
wiane matki, szczęśliwe, że już nikt nigdy nie zabije ich dzieci.
Niektóre żołnierzyki miały zabandażowane głowy.