39
Czar czwartego pióra
Nie macie pojęcia, jak dobrze spało się bez plątaniny rurek… Jak nie potraficie sobie
tego wyobrazić, to włóżcie sobie do nosa byle jaką rurkę i zobaczycie, jak to jest. A potem
poczytajcie sobie którąkolwiek z tych krzepiących na duchu nas, a wam mających przybli-
żyć nasz stan, książeczek albo broszurek. Albo porozmawiajcie z panią psycholog. I zoba-
czycie, że te wszystkie książki i broszurki napisał ktoś, kto nigdy nie musiał oddychać przy
pomocy jakiejś aparatury i nie mógł pójść do łazienki, żeby normalnie się wysikać. Rurka tu,
rurka tam, ani na prawo, ani na lewo. Miałem szczęście, że był przy mnie Dziadek.
Bo gdyby nie on, to leżałbym i leżał, i czekał aż TDF podniesie zagłówek, a potem go
opuści i tak w koło Macieju.
— Dzisiaj będziemy uczyli się chodzić — oznajmiła Siostra Pączek. Odrzuciła na bok
kołdrę i zobaczyłem, jakie chude i blade są moje nogi.
Pomyślałem sobie, że gdyby mój Dziadek nie był sową, tylko wilkiem, albo jakimkol-
wiek zwierzakiem, który chodzi, a nie lata, moje nogi wyglądałyby dzisiaj zupełnie inaczej,
bo nieco by się wzmocniły na nocnych wędrówkach.
Ale były jakie były — dwa blade patyczki, prawy z ogromną blizną na kolanie, a lewy
nieporadnie poruszający stopą wielką jak płetwa.
Przesunąłem je na powrót pod kołdrę, ale Siostra Pączek zsunęła je na brzeg łóżka
i kazała mi powoli usiąść.
Zmiana pozycji była piekielnie niewygodna, moje ciało widocznie przyzwyczaiło się do
innego wymiaru, bo ciężka jak kamień głowa ciągnęła mnie z powrotem na poduszki.
— Teraz chwilkę posiedzimy — powiedziała siostra Pączek — a ja pójdę po waszego
nowego kolegę.
Siedziałem na brzegu łóżka dość stabilnie, ale nie mogłem pozbyć się wrażenia, że ki-
wam się w przód i w tył, jak piesek na tylnej szybie samochodu.
Na łóżku naprzeciw Bastek ćwiczył unoszenie rąk do góry. I na pewno wychodziło mu
to lepiej, niż moje próby utrzymania się za wszelką cenę w pionie.
I z tego wszystkiego poleciałbym do tyłu jak szmaciana lalka, gdyby nie TDF, który nie
wiedzieć czemu miał tego dnia jakiś dodatkowy dyżur.
—No co jest, chłopie? — zapytał, podpierając mnie poduszką. — Patrz, z czego żyjesz,
nie będę stał nad tobą jak niania Frania.