43
Trop, jak powiedział Rumpel, był szorstkowłosym wyżłem, który razem z tatą Rumpla
uwielbiał chodzić na polowania, ale po wojnie, którą przeżył, przestał lubić łowieckie wy-
pady ze swoim panem i zawsze, kiedy tylko ulicą przejeżdżała karetka na sygnale, chwytał
matkę Rumpla za brzeg spódnicy i ciągnął w miejsce, które jego zdaniem było najbezpiecz-
niejsze ze wszystkich…
Potem odegrałem się na Rumplu i już zabieraliśmy się za kolejną rundę, kiedy pojawił
się TDF, żeby zabrać mnie na obiad.
— Przywieź go jutro do parku — powiedział Rumpel, składając karty. — Muszę się
odegrać.
TDF kiwnął głową, a Rumpel wstał i poszedł w stronę bramy, gdzie zatrzymał się jakiś
czerwony samochód.
— I co, miałem rację? — Zapytał TDF, przenosząc mnie na łóżko.
Przy obiedzie opowiedziałem chłopakom o Tropie, a Wiewiór, który zadziwiająco szyb-
ko zadomowił się na sali, pochwalił się, że kiedy mnie nie było, to przynieśli mu do przy-
miarki sztuczną nogę.
— Taka noga to nie byle co — powiedział Bastek. — Jakby tak ktoś cię kopnął to
koniec…
A Szymek dodał, że taką sztuczną nogą można kogoś kopnąć i nie ponieść najmniejszej
szkody.
— A jak pies nie ma nogi? — zapytałem zupełnie bez sensu, bo ciągle myślałem o Miśku,
karetkach pogotowia i o Tropie.
— Zdarza się, że dostaje protezę — powiedział jak zwykle poważnie TDF. — A czasa-
mi to nawet…
Urwał i wyjął z kieszeni komórkę.
Coś wystukał, uśmiechnął się tajemniczo i oznajmił:
— Jak dobrze pójdzie, to po południu zajrzy do nas braciszek.
Oj, to było coś zupełnie nowego. Nigdy nie pomyślałem, że TDF może mieć brata,
albo siostrę, miał tylko psa, imieniem Zgred, o którym niewiele opowiadał, bo cały czas
męczyliśmy go pytaniami o nasze choroby.
Zrobiło mi się trochę głupio, że byliśmy tacy samolubni —może, podobnie jak Rumpel,
TDF miałby całą masę ciekawych rzeczy do opowiedzenia, a tak to tylko musiał mówić
o tym, dlaczego po chemii się wymiotuje i ile przypadków na ile jest zupełnie uleczalnych,