35
W innych pokojach było cicho, bo tam leżeli sami grzeczni pacjenci, którzy nie prze-
drzeźniali pani psycholog, ani nie wymiotowali. A u nas zawsze musiało się coś dziać.
Zanim odszedł Yul, było jeszcze ciekawiej. Zawsze wymyślił coś takiego, co potrafiło
wszystko zdezorganizować. Zamieniał karty pacjentów, wymyślał wszystkim przezwiska,
a grę w okręty zamienił w taki sposób, że okręty to byli pacjenci. Albo kazał wszystkim
śpiewać dziecinny wierszyk „idzie rak, nieborak, jak uszczypnie, będzie znak”.
A kiedy pani psycholog zwróciła mu uwagę, że z pewnych rzeczy nie wolno sobie kpić,
Yul przestał śpiewać i powiedział, że wszyscy tutaj jesteśmy poważnie chorzy na świnkę
i kazał nam śpiewać „były sobie świnki trzy”.
Więc kiedy Yul odszedł, zrobiło się cicho i pusto, a kiedy jego łóżko zajął Arek, zrobiło
się po prostu nieprzyjemnie.
I dopiero dzisiaj, po raz pierwszy od bardzo długiego czasu ktoś śmiał się na naszej
sali…
— Oczywiście, że z pewnych rzeczy nie należy sobie kpić — powiedział Dziadek kiedy
lecieliśmy nad ogrodem zoologicznym. — To tak, jakby komuś przyszło do głowy powy-
puszczać z klatek dzikie zwierzęta, bo jego zdaniem byłby to niezły kawał.
Popatrzyłem w dół na zwierzęta malutkie jak plastikowe figurki i powiedziałem, że nie
lubię ogrodów zoologicznych.
Dziadek trochę się ze mną pospierał i powiedział, że tylko w ogrodzie zoologicznym
można zobaczyć z bliska słonia, a ja szybko dodałem do swojej listy marzeń prawdziwe
safari, ale nie takie, kiedy na zwierzęta się poluje, tylko takie, gdzie można je obserwo-
wać.
Kiedy TDF opowiedział mi o tym, jak zwierzęta rozmawiają, jak zachowują się, kiedy
są chore, zacząłem patrzeć na nie zupełnie inaczej. Przypomniałem sobie nagle wszystkie
spacery i zabawy z Miśkiem i poczułem straszne wyrzuty sumienia, bo pewnego dnia rzu-
ciłem jego piłeczkę tak daleko na środek stawu, że przebierając swoimi krótkimi łapkami,
nie dał rady do niej dopłynąć. Potem żałosny i mokry stał na brzegu i szczekał, fale unosiły
piłeczkę coraz dalej i dalej, aż znikła nam z oczu.
— Dziadku — zapytałem — a… czy moglibyśmy odwiedzić Miśka?
Sowa pokręciła głową.
— Nie ma odwiedzin za Tęczowym Mostem — powiedziała. — Ale uwierz mi, że Mi-
siek jest szczęśliwy i że codziennie opowiadam mu o tobie.
1...,24,25,26,27,28,29,30,31,32,33 35,36,37,38,39,40,41,42,43,44,...76