41
starym kasztanie mieszka wiewiórka, że na zdziczałą wiśnię zajrzało stadko szpaków i że
alejką spaceruje jakiś Rumpel i przygląda mi się spode łba.
— Rumpel, powiadasz? — TDF uśmiechnął się wesoło. — Zgarbiony, powłóczy prawą
nogą i czasami mówi do siebie?
Przytaknąłem.
— Może warto z nim pogadać — TDF przesunął fotel w bardziej zacienione miejsce.
— Taki Rumpel czasami opowiada bardzo ciekawe historie.
Nie wiem, czy TDF nasłał na mnie Rumpla, czy też Rumpel pojawił się sam z siebie,
faktem jest, że nie minęło dziesięć minut, a rozsiadł się wygodnie na ławeczce tuż obok
mnie i zaczął rozmowę.
Najdziwniejsze zaś było to, że zaczął ją zupełnie inaczej niż reszta dorosłych. Po pierw-
sze nie powiedział nic na temat niegrzecznych dzieci — no, może nie miał do tego powo-
du, bo jak można być niegrzecznym, biegać z wrzaskiem po trawniku, albo zrywać jeszcze
kwaśne wiśnie, skoro nie można nawet założyć nogi na nogę? Po drugie nie zapytał, co tu-
taj robię — ale może też dlatego, że to było widać na pierwszy rzut oka — ani nie zapytał,
jak się czuję, bo trochę głupio pytać o samopoczucie kogoś, kto jest w szpitalu.
Rumpel po prostu zapytał, czy umiem grać w 66 i wyciągnął z kieszeni karty.
W trakcie gry, kiedy doszczętnie mnie złupił — graliśmy na główki białej koniczyny,
której pełno rosło na trawniku — dowiedziałem się, że pracuje w szpitalu jako stróż, i że
znał TDF-a jeszcze wtedy, gdy TDF chodził na czworakach i udawał, że jest psem.
Opowiedział mi też, jak to było podczas wojny, a ja zapytałem go o coś, o co nie zdą-
żyłem zapytać mojego Dziadka.
Chodziło mi o to, że Miśka bardzo denerwował dzwięk ambulansu — ile razy karetka
pogotowia przejeżdżała ulicą na sygnale, tyle razy Misiek siadał na podłodze, podnosił do
góry głowę i zaczynał wyć.
No i zawsze byłem ciekawy, co robiły zwierzęta w czasie wojny, kiedy syreny ogłaszały
nalot.
Rumpel zamyślił się i powiedział, że bardzo się bały, nawet te największe, bo w czasie
wojny mieszkał w pobliżu ZOO i wszystko widział.
Ale później dodał, że w tym czasie miał psa, który na dźwięk syreny chował się w takie
miejsce, które było bezpieczne i cała rodzina szła za nim, bo wiedzieli, że Trop — bo tak
miał ten pies na imię — zawsze wiedział, gdzie nic się nie stanie.
1...,30,31,32,33,34,35,36,37,38,39 41,42,43,44,45,46,47,48,49,50,...76