25
żem rozsmakował się w drzemce, a wtedy drzemka skosztowała dżemu
i już wybuchłaby jakaś nic nieznacząca kłótnia, gdyby nie bezpardonowe
stanowisko Garkuchni.
— Przywieźcie im Wóz Drzymały!
Przywieziono.
Dżem z drzemką spokojnie się przedrzemały w Wozie Drzymały, który
zresztą pojechał na Dziki Zachód do Garwolina, a Garkuchnia mogła powrócić do swojego
sporu z Kuchnią. Kiedy kompot zechciał być komputerem, wyszedł z tego Kompoter.
— Cóż to za wspaniały kompost! — mlasnęło delikatnie Żyjątko, nie zwracając uwagi na tytuły
naukowe kompotu. — Post będzie w przyszłym roku, teraz jest tylko Kom.
Dzbanki nastroszyły dziobki, filiżanki uszka, lejkom wydłużyły się lejki, widelcom ze zgryzoty
pochorowały się zęby, wałkom od ciasta poszły ciasta do innego miasta, moździerze poczęły
tłuc w zasmuceniu gęsie pierze. Ale nagle moździerz zatrzasnął wierzeje i oświadczył, że nie jest
żaden moździerz, a tylko muchotłuk. I nawet kredens miał do smutku precedens.
Rozdział ósmy,
czyli zgryzoty kuchenne