29
tóż Żyjątko wywęszyło Pończochę z daleka. Nie znaczy to, że
pończocha była aż nazbyt wonna, albowiem była to NIEZWYKLE
NIEWONNA POŃCZOCHA porzucona przez pewną BARDZO
WYPERFUMOWANĄ DAMĘ. To, co sprowadziło Żyjątko do poń-
czochy, nazywają uczeni intuicją, instynktem, albo i gorzej. Radzę
bardzo gorąco: nie zawracajmy sobie tym głowy. Czy ktoś widział
rezolutną dziewczynkę lub rozumnego chłopczyka, który zawracałby
sobie głowę pończochą? Tak i Żyjątko wywęszyło pończochę bez większego namysłu, wlazło
do niej i osłupiało. Pończocha okazała się przeraźliwie wysoka, pełna blasków słonecznych
jak Muzeum na wiosnę, a na samej górze – dokąd można było dotrzeć po pajęczej drabince
– cieniutko dzwoniła podwiązka. „Skoro się gdzieś wejdzie od dołu, trzeba już iść do góry,
bo inaczej po co właściwie wchodzić od dołu?” Po tak rozumnej rozmowie z własnym
rozumkiem Żyjątko śmiało wzięło nogi za pas (...hm, jeżeli nogi były za pasem... do kroćset,
Żyjątko w ogóle nigdy nie nosiło pasa!) i wspięło się głową w dół po drabinie. Powiedzmy sobie,
tragiczna historia! Właściwie się wspinasz, ale widzisz tylko, że oddalasz się od dołu. I któż
tam tak rozpaczliwie podzwania podwiązką? O, gdybyż to dzwonił potężny TAKWIDAĆ!
A może skromnie brzdąka Nieżyjątko?
Rozdział dziesiąty,
czyli Przeraźliwie Wysoka Pończocha