42
yjątko w zasadzie nie miało dzwonka u drzwi, ale nie było to niechlujstwo,
ani złośliwość, albowiem Żyjątko nigdy nie posiadało drzwi. Jeżeli jednak
zaszła TOWARZYSKA POTRZEBA, Żyjątko na gwałt starało się w jakieś
tam drzwi zaopatrzyć. Było to szczególnie potrzebne, kiedy w piątki
przychodził na faworki pan BARDZOJAPANIĄPRZEPRASZAM. Znany
ten jegomość nigdy zresztą ani jednego faworka nie zjadł, albowiem z wro-
dzonej uprzejmości kłaniał się sobie nawzajem u progu, przekomarzał
się, kto ma pierwej wejść: ON, czy też nie ON. Żyjątko odbierało w tym czasie od pana
BARDZOJAPANIĄPRZEPRASZAM kwiaty, bombonierki, skrzynki po nietoperzach i inne
rozmaitości. Niestety pan BARDZOJAPANIĄPRZEPRASZAM nigdy nie mógł przekroczyć
progu, bo wadził się ze sobą tak zaciekle, że w końcu wybuchała DZIKA AWANTURA. Tutaj
Żyjątku nie pozostawało nic innego, jak zatrzasnąć panu BARDZOJAPANIĄPRZEPRASZAM
drzwi przed nosem. Na szczęście na podorędziu Żyjątka znajdowało się Biedajstwo i właśnie
ono schrupywało z wielkim chrzęstem piątkowe faworki. I tak, mimo nieposiadania drzwi
w zasadzie, zasadniczo rzecz kończyła się pomyślnie.
Rozdział piętnasty,
czyli wizyty pana
BARDZOJAPANIĄPRZEPRASZAM