48
PANTAŁYK zbił SMYKAŁKĘ z pantałyku i spytał, gdzie jest KOZERA, bo bez KOZERY
nie można zbić SMYKAŁKI z PANTAŁYKU.
KOZERA tymczasem ściubił swoje trzy grosze i za żadne skarby nie mógł ich wściubić.
— Nie mam do tego SMYKAŁKI — zasmucił się KOZERA.
— Co to jest SMYKAŁKA? — zapytała PRETENSJA.
— Paskudztwo jakieś — zwrócił się z pretensją do PRETENSJI PANTAŁYK.
— Proszę się nie zwracać ze mną do mnie — powiedziała PRETENSJA — albowiem od tych
wszystkich pretensji często mam zawrót głowy.
— Najuprzejmiej Panią przepraszam — powiedział PANTAŁYK — ale gdybym do Pani wystąpił
z nasturcją?
— Nas z Turcją chciałby Pan pożenić? — zakłopotała się PRETENSJA — Istotnie, jak były
rozbiory, tylko w Turcji siedziały polskie ambasadory.
Ale nagle w kolejce do kasy pojawił się wiosenny szpak.
— Czy tu chodzi o forsę? — zapytał nieszpakowatym głosem.
Wszyscy w kolejce porozumieli się szeptem, ten do tego, tamten do owego (chociaż owego
w ogóle nie było) i PANTAŁYK oświadczył w imieniu wszystkich:
— Chodzi!
— To ja na to gwiżdżę! — powiedział szpak i jak zagwizdał na cukrzanej gwizdawce, to nawet
kasjerce usiadł krążek słońca na buzi.