58
tanowczo potrzebujemy więcej ruchu, więcej podróży — powiedziało
Żyjątko do Biedajstwa z troską w głosie — Siedzisz ciągle w tym biurze
i od tego dostaniesz skrzywienia kręgosłupa.
— Nie mam kręgosłupa, jest to jedna z wielu rzeczy, z którymi jestem
bez.
— W takim razie grozi ci płaskostopie!
— Mam je od dzieciństwa, ale u mnie nazywa się to platfus. Jeden platfus,
czy dwa, wszystko jedno!
— A czy nie obawiasz się, że dostaniesz pomieszania zmysłów od tego ciągłego mieszania
herbaty? — zmartwiło się Żyjątko — to podobno bardzo dokuczliwe. Zwłaszcza, gdy przyplącze
się jeszcze ATRAMENCIAK.
— I PIECZĘTNICA... — dodało z ubolewaniem Biedajstwo.
— Tylko patrzeć, jak cię wezmą do śpitala — pokiwało główką Żyjątko.
Tymczasem wbrew tym przewidywaniom zachorowało Żyjątko. Biedajstwo gorliwie zajęło się
jego dożywianiem. Najpierw przyjechały dwa woły na rosoły, potem pojawił się frachtowiec
z Boliwii naładowany pomarańczami. Wetów więcej niż w całej historii odwetów. Ciastek
z glazdyjką trzydzieści siedem.
— Jak mi tego nie zjesz – poza wozem, woźnicą i koniem— stwierdziło kategorycznie Biedajstwo
— to nigdy nie wyzdrowiejesz.
— Mam tego ość! — zawołało oburzone i rozgorączkowane Żyjątko, wywijając przygodnym
śledziem, który się właśnie napatoczył, ale po chwili prześledziło śledzia — Skąd się taki zwykły
Rozdział dwudziesty szósty,
w którym Żyjątko zachorowało