11
Przygoda pierwsza
Kapitan, posłyszawszy moją odpowiedź, rzekł przyglądając mi się uważnie:
―Mówili mi nieraz moi marynarze, że Diabły Morskie umieją czytać i pisać. Nie wierzyłem dotychczas tym
opowiadaniom. Teraz jednak przekonywam się naocznie, iż twierdzenia moich marynarzy były prawdziwe. Byłbym
ci niezmiernie wdzięczny, gdybyś mi pozwolił ten list przeczytać, o ile ma się rozumieć nie zawiera on jakichś tajemnic
osobistych.
― Chętnie zaspokoję twą ciekawość, kapitanie ― odrzekłem podając mu list. ― List ten przyniosła mi
w pysku Ryba Latająca gdym siedział przy otwartym oknie mego pałacu.
Kapitan przeczytał list i zawołał jednego z najstarszych marynarzy.
― Mam w ręku list Diabła Morskiego ― rzekł do marynarza. ― Ponieważ jesteś doświadczony, więc
powiedz, czy obecność takiego listu na okręcie przynosi szczęście czy też nieszczęście?
― Nieszczęście ― odparł stary marynarz głosem poważnym i ponurym.
― Cóż tedy mam uczynić z tym listem? ― spytał kapitan.
― Wrzuć co prędzej do morza! ― powiedział marynarz.
― Sindbadzie! ― zawołał kapitan. ― Musisz się zgodzić na to, że cię pozbawię tego listu.
― Zgadzam się na to, kapitanie! ― odrzekłem natychmiast. ― Miałbym przez całe życie wyrzuty sumienia,
gdybym był nieświadomym sprawcą czyjegokolwiek nieszczęścia.
Kapitan wrzucił list do morza. List, zamiast płynąć po wodzie, zaczął się kurczyć, prężyć, przeskakiwać
z fali na falę, aż wreszcie sam się złożył we dwoje, potem we troje, potem we czworo i nagle zaszumiał, zaszeleścił,
zamienił się w pianę morską i rozpłynął się w nic na powierzchni fali.
Marynarz spojrzał spode łba na mnie i rzekł ponuro: