58
Więc moje życie urwało się akurat w takiej chwili, kiedy wszystko — lub prawie wszyst-
ko — wydawało mi się głupie.
Rumpel zapalił fajkę, ale tytoń pachniał zupełnie inaczej niż ten Dziadkowy. I, rzecz
jasna, nie umiał puszczać kółek.
Właściwie to całe szczęście, że nie umiał, bo siedziało mi się z nim tak dobrze, że miałem
wrażenie, że zdradzam mojego Dziadka, czego nigdy, przenigdy nie chciałbym zrobić.
Kiedy już pomilczeliśmy dostatecznie długo, Rumpel zapytał, czy może nie miałbym
ochoty na mały spacer po parku.
Zgodziłem się, bo jak do tej pory park oglądałem tylko z wysoka i nie bardzo miałem
ochotę wracać na salę.
Strasznie gryzło mnie to, czego dowiedziałem się o Brodaczu i nie za bardzo wiedzia-
łem, jak — i czy w ogóle — powiedzieć o tym chłopakom?
A nuż nie zaczęli jeszcze dorastać i tylko mógłbym narobić sobie i Brodaczowi proble-
mów?
Postanowiłem wobec tego przespacerować się z tym i przy okazji zrobić przyjemność
Rumplowi, bo chyba poczuł się jakoś niezręcznie wobec mojego dorastania.
No i jechaliśmy sobie tak alejką — fotel leciutko skrzypiał, żwir chrzęścił, Rumpel po-
gwizdywał, a ptaki śpiewały nad naszymi głowami.
W taki sposób dojechaliśmy do stożkowatego, oszklonego budynku w najdalszym krań-
cu parku i tu Rumpel się zatrzymał.
— To jest oranżeria — wyjaśnił. — Dawno temu, przed wojną był tu ogród botanicz-
ny…
— Dziwnym trafem ocalała tylko oranżeria…
Usiedliśmy na ławeczce przed budynkiem i Rumpel zaczął opowiadać o wszystkich
drzewach, które kiedyś tutaj rosły i zostały poranione jak ludzie, o swoim ojcu, który przez
długi, długi czas był kierownikiem ogrodu.
I o tym, że gdy zakończyła się wojna, nikomu nie przyszło do głowy, żeby zająć się
ogrodem, chociaż jego ojciec robił, co mógł, żeby tak się stało.
I wtedy nagle zrozumiałem, dlaczego Rumpel pozostał w tym miejscu — wśród wspo-
mnień o zabawach w Tarzana i Jane, tu, gdzie każda alejka przypominała coś, co bezpo-
wrotnie przeminęło. Pomyślałem, że jeżeli kiedykolwiek stąd wyjdę, to będę przyjeżdżał
co jakiś czas, żeby Rumpel ograł mnie w 66 i miał z życia jeszcze jakąś frajdę.