„Nie powinienem odwiedzać Janka, dopóki
śnieg leży — mawiał młynarz do swej żony —
albowiem ludzi strapionychnależy pozostawiać
samych, a nie naprzykrzać się wizytami. Takie
jest przynajmniej moje zapatrywanie na
przyjaźń i jestem pewny, że mam słuszność.
Wolę przeto zaczekać do wiosny, wtedy go
odwiedzę i przyjmę od niego duży koszyczek
pierwiosnków, czym mu wielką sprawię
przyjemność.”
„Doprawdy, jak tyzawszemyślisz i troszczysz
się o innych — odparła żona siedząc wygodnie
wdużym fotelu, przy trzaskającymna kominku
ogniu. — To rozkosz prawdziwa słyszeć cię
mówiącego o przyjaźni. Jestem pewna, że sam
pastor nie powiedziałby tak pięknych rzeczy,
pomimo że mieszka w domu trzypiętrowym
i nosi złoty pierścień na małym palcu.”