I chwyciwszy czapkę, wziął na ramiona ciężki wór i powlókł się z nim w stronę
miasta.
Dzień był bardzo skwarny, a droga tak pełna kurzu, że zanim Janek przebył sześć
mil, uczuł się strasznie znużony i musiał usiąść i wypoczywać. Przezwyciężył się
jednak i ostatecznie dotarł do miasta. Sprzedawszy mąkę po bardzo dobrej cenie,
spiesznie wracał do domu, gdyż obawiał się, że w nocy mogliby go napaść rabusie.
„Ciężki miałem dzień —mówił do siebie Janek udając się na spoczynek. — Jestem
jednak zadowolony, że nie odmówiłem młynarzowi, który jest przecież najlepszym
moim przyjacielem, a oprócz tego darował mi jeszcze taczkę.”