Pewnego wieczora zdarzyło się, że Janek siedział właśnie przed kominkiem, na
którym płonęły drzazgi, gdy za drzwiami rozległo się głośne pukanie. Noc była
bardzo burzliwa, a wiatr tak świszczał i wył straszliwie, że w pierwszej chwili Janek
pomyślał, iż to wiatr tak trzaska drzwiami. Niebawem jednak pukanie ozwało się po
raz drugi i trzeci, silniejsze niż poprzednio.
„Zapewne jakiś biedny podróżny” — pomyślał Janek biegnąc ku drzwiom.
Otworzywszy je, ujrzał młynarza z latarnią w jednej, a dużą laską w drugiej ręce.
„Mój drogi Janku—zawołałmłynarz—jestemwwielkimkłopocie.Mój najmłodszy
syn spadł z drabiny i potłukł się tak mocno, że muszę wezwać lekarza.