155
Domyśliłem się, że mowa była o mnie, lecz udawałem, że nie słyszę. Postanowiłem w duszy nie przyjmować
„prawa przedruku”, które mi wuj chciał w testamencie ofiarować. Nie mogłem się jednak pozbyć myśli, że w sercu
wuja i w duszy Chińczyka tkwi nieustannie potworny zamiar wykonania w przyszłości owego „przedruku”. Drażniły
mię ich tkliwe i czułe spojrzenia. Okazywali mi przesadny szacunek jako przyszłemu spadkobiercy, który kiedyś ma
się stać „drugim wydaniem” nieśmiertelnych dzieł wielkiego poety. Czułem się nieswojo i nieco posmutniałem.
Stosunekmój zwujemstał sięmniej przyjazny i z lekka natężony. Unikałem jego obecności i pobyt wdomu rodzinnym
zaczął mi ciążyć. Z tych „natężonych stosunków” nie omieszkał skorzystać Diabeł Morski. Urgela już nie nawiedzała
mnie we śnie, więc Diabeł Morski miał dostęp do moich snów. Pewnej nocy wszedł do głębi mego snu, który był
właśnie snem o nieznanych wybrzeżach. Na niebiosach tego snu jaśniał olbrzymi księżyc i Diabeł od stóp do głów
srebrzyściał w oświetleniu księżycowym. Z dala, na widnokresie snu majaczyły nieznane wybrzeża, a w pobliżu nad
moją głową latały ptaki, które zamiast dziobówmiały - tycie złote flety. Powietrze mego snu rozbrzmiewało muzyką
owych fletów. Tak śpiewnie i tak pięknie było w moim śnie, że nawet potworna postać Diabła Morskiego nabrała
czaru i powabu. Widok jego ucieszył mię, zamiast przerazić. Diabeł Morski zauważył natychmiast mój osobliwy stan
ducha i przyjaźnie uśmiechnął się do mnie. W oczach jego jarzyły się cudowne błyski księżycowe, a ptaki siadały mu
na ramionach i wściubiwszy mu do uszu swe złote flety, śpiewały poufnie o krainach zaklętych.
―Witajmiwmoimśnie!―zawołałemwesoło.―Domyślamsię, iżprzybywaszpoto, abymiękusićdopodróży.Niechcę
sięwtej chwili opierać żadnympokusom. Senmój stoi otworemdlawszystkich, którzy pragnąwnijść do jegownętrza. Proszę cię,
bądź tujakusiebie.Upajaj siędosytaśpiewemmychptakówi srebrzyj siędowoliblaskiemmegoksiężyca.Ogarnęłamiędzisiajwe
śniemiłośćdlawszystkichstworzeń-rzeczywistychiurojonych.Sprawiaminawetprzyjemnośćwidoktakiego,jakty,potwora,który
mi w życiu tyle klęsk przysporzył. Kocham nawet klęskę za to, że się stała cudownym, pełnym przygód wspomnieniem. Kocham
wszystko, cokolwiek śnić się może i umie. Ty zaś umiesz śnić się doskonale, więc nie chcę się opierać twym pokusom. Kuś mię
do nowych podróży! Czaruj mię nowymi obietnicami! Nie będę sprzeciwiał się czarom. Nie będę unikał klęsk i niebezpieczeństw.
We wszystkim potrafię odnaleźć szczęście, choćby przybrało na się postać potwornego karła, bezludnej wyspy, straszliwej burzy
namorzu, rozbitegookrętulubsamegoDiabłaMorskiego.Dręczymięjednatylkomyśl,mianowicieta, żemamwujatatuowanego,
który chcewtestamencieprzekazaćmi okrutneprawoprzedruku swychutworównamojej własnej skórze.