162
― Nie mam żadnego naczynia, litościwy młodzieńcze ― odpowiedział staruszek ― wszakże, jeśli chcesz
naprawdę mi dopomóc, dam ci radę, jak to masz uczynić. Nachyl się ku mnie i weź mię na barana. Jestem lekki
jak piórko, więc ci nie zaciążę. Z łatwością mię podźwigniesz i zaniesiesz do strumienia. Będę ci za to wdzięczny
do grobu.
―I owszem―odrzekłem―dość jestemsilny, abympodołał takiemubrzemieniu. Chętnie ci udzielęmegogrzbietu.
Pochyliłem się ku staruszkowi, który natychmiast - ku mojemu zdziwieniu - ze zręcznością kota wskoczył
mi na grzbiet. Zdawało mi się, że słaby i wątły staruszek nie utrzyma się na moim grzbiecie. Lecz moje obawy były
płonne. Staruszek krzepko i chwacko trwał na moich plecach. Miałem nawet wrażenie, że nieznacznie uderza mię
nogą w bok, jakby chciał do biegu przynaglić.
― Biegnij wprost przed siebie ― zawołał ― będę ci wskazywał drogę do strumienia.
Poszedłem wprost przed siebie. Przedzierałem się przez krzewy i gęstwy w tej nadziei, iż wkrótce zbliżę
się do celu naszej podróży i pozbędę się przygodnego ciężaru. Nadzieja jednak zawiodła. Całą godzinę szedłem bez
spoczynku, lecz nie ujrzałem przed sobą żadnego strumienia. Znudziła mię ta nieco dziwaczna wycieczka, więc dla
urozmaicenia drogi zagaiłem rozmowę z chwilowym mieszkańcem mego grzbietu.
― Co tu robisz na tej wyspie, miły staruszku? ― spytałem uprzejmie.
― Robię właściwie to, co mi się podoba ― odparł dość surowo.
― Piękna to odpowiedź, aczkolwiek niezupełnie określona.
― Dziękuj Bogu, żeś nie otrzymał gorszej ― odpowiedział staruszek.
― Kto by tam Panu Bogu za takie błahostki dziękował ― zauważyłem z lekka uszczypliwie. ― Dziękuję mu
raczej za to, iż tak nieuprzejmego rozmówcę mam za sobą, nie zaś przed sobą. Z takim jak ty niewdzięcznikiemwolę
rozmawiać na niewidziane. Nie umiesz ocenić przysługi, którą ci wyświadczam. Ofiarowałem ci mój grzbiet,
a ty w zamian za to nie chcesz nawet uprzyjemnić mi żmudnej drogi przyjazną rozmową.
― A któż by to za grzbiet płacił rozmową? Nie tylko nie jestem ci wdzięczny, ale nawet mam pewną urazę
i nie mogę ukryć słusznego niezadowolenia.
― Niezadowolenia? ― spytałem zdziwiony. ― Czy dałem ci powód do jakichkolwiek niezadowoleń?