167
Na jednej z polan leśnych ujrzałem nagle pięknego młodzieńca. Miał na sobie szaty królewskie. Chodził tam
i sam po polanie i co chwila pochylał się ku ziemi, jakby czegoś szukał.
Zbliżyłem się doń i posłyszałem, że młodzieniec, który mię nie zauważył, mówi sam do siebie:
― Szukam ciebie, kwiecie płomienny, kwiecie ocknienia! Szukam ciebie, ale znaleźć nie mogę! Wiem,
że kwitniesz tu - na tej wyspie, gdzie przebywa potworny Staruch Morski, słynny ujeżdżacz ludzi, którego jedyną
rozkoszą jest nużenie i wycieńczanie ofiar z pomocą nieustannej jazdy. Gdzie jesteś, kwiecie płomienny, kwiecie
ocknienia? Jakże mi sennie bez ciebie, jakże mi sennie! Jakże mi drętwo bez ciebie, jakże mi drętwo! Jakże mi
straszno bez ciebie, jakże mi straszno! Lecz nadaremnie cię szukam! Oczy moje nic nie widzą, więc nie mogę
cię zobaczyć! Mogę tylko po omacku dłonią trafić na twój kielich płomienny lub uchem pochwycić szelest twego
płomienia! Sen... we mnie, sen... poza mną, sen... po nade mną!... Sen... w pobliżu, sen... z dala, sen... wokół, sen...
wszędy!
Słuchałem uważnie, lecz nie rozumiałem dziwnych narzekań młodzieńca. Był tak piękny i tak niezwykły,
że poczułem dlań przyjaźń serdeczną. Prócz tego domyśliłem się, że szuka kwiecia, które mam właśnie w zanadrzu.
Zbliżyłem się doń jeszcze o krok jeden, on zaś podniósł wzwyż olbrzymie, błękitne oczy i zdawał się patrzyć
nimi na mnie. Lecz było to dziwne, senne patrzenie... Czułem, że patrząc - nie widzi. Postać moja nie odbiła się
w jego błękitnych źrenicach, w których nie było nic prócz ślepego błękitu.
Postanowiłem tedy przemówić do młodzieńca, aby w ten sposób oznajmić mu moją obecność.
― Czy słyszysz mój głos? ― spytałem po chwili namysłu. Młodzieniec szeroko rozwarł swe oczy błękitne.
―Słyszę twój głos, choć nie widzę twej postaci ― szepnął nieśmiało. ―Czy jesteś wrogiem, czy przyjacielem
tych, którzy są smutni?
―Przyjacielem―odrzekłempośpiesznie. ―Nie bój sięmnie, bo jestemci życzliwy. Słyszałem twe narzekania,
lecz nie mogłem ich zrozumieć. Widzę twą postać, słyszę twój głos, lecz nie wiem, kim jesteś.
― Sen... we mnie, sen... poza mną, sen... po nade mną! ― odpowiedział młodzieniec. - Jestem tym, który
nie zaznał na ziemi nic prócz snu. Nadaremnie co rok odwiedzam tę wyspę! Nadaremnie szukam płomiennego
kwiecia, którego dotyk obdarza ocknieniem! Sen... w pobliżu, sen... z dala, sen... wokół, sen... wszędy!