176
Diabeł trzymał w pysku nieszczęsny list i podawał go wujowi. Czytelnik zapewne przypomina sobie, iż list
ów był pisany na świstku papieru, którego jedna strona zawierała jakiś dawny wiersz wuja Tarabuka. Przebiegły
Diabeł podał wujowi list tą właśnie stroną, gdzie świetniał wspomniany wiersz. Wuj poznał charakter swego pisma
i wyciągnął radośnie dłoń, aby pochwycić rękopis.
― Wuju! ― krzyknąłem z rozpaczą. ― Nie bierz tego rękopisu!
―Tomój rękopis!―odpowiedziałwuj.―Mój cudownywiersz, któryniegdyśwmorzuutonął! Błogosławiony
potwór, który mi zwraca tak drogocenną zgubę!
Wuj pochwycił rękopis i wbiegł na pokład, zwycięsko potrząsając listem diabelskim.
Diabeł tymczasem zniknął w falach morskich. Rozpacz moja nie miała granic! Przeklęty Diabeł znów obarczył
okręt swym listem, wróżącym klęskę i nieszczęście! Marynarze nie spostrzegli tego, co się stało. Okręt już odbijał
od brzegu. Na wuja nikt tymczasem nie zwrócił uwagi. Zmierzch wieczorny przesłaniał jego postać oraz list, którym
zwycięsko potrząsał.
Co tchu pobiegłem do wuja i szepnąłem:
― Wrzuć ten list z powrotem do morza!
―Nie głupim!―odpowiedział wuj.―Jedyna to pamiątka z owych czasów, gdymnadmorzem, na składanym
stoliku wiersze pisywał.
―Wuju―szepnąłem znowu głosem zrozpaczonym―błagam cię, schowaj przynajmniej ten list do kieszeni,
ponieważ jest to list Diabła Morskiego. Nie wiesz nawet, jaka odpowiedzialność spada na ciebie za ów świstek
papieru!
Pomimo moich błagań i nalegań wuj triumfująco wzniósł ku górze ów nieszczęsny świstek i zawołał:
― Nie schowam go do kieszeni dopóty, dopóki nie odczytam mego utworu, który już zapomniałem.
Największą dla mnie rozkoszą jest przypomnienie zapomnianego wiersza.