164
― Nie zwracaj uwagi na moje narowy ― rzekłem z udaną łagodnością - są to resztki owej samowoli,
do której nawykłem z powodu, żem przez czas dłuższy biegał samopas, bez żadnego jeźdźca. Nie jestem znów
taki leniwy i uparty, jak ci się wydaje. Dobry kłus, a nawet bystry galop był zawsze jedynym moim marzeniem.
Pragnąłbym jednak wiedzieć, czy rzeczywiście uważasz mię za konia i czy nie masz chwilami wrażenia, iż jestem
człowiekiem?
― Wio, wio! ― zawołał staruch uderzając mię piętami po biodrach. ― Co mi to za człowiek, który się
pozwolił dosiąść w tej myśli, iż spełnia czyn miłosierny. Jesteś koniem i basta. Wio, wio, szkapo leniwa!
―Byłbym ci niezmiernie wdzięczny―odrzekłem kłusując pilnie pomurawie leśnej ―byłbym ci niezmiernie
wdzięczny, gdybyś mi wyznał, jakie uczucia masz w tej chwili, gdy mię uderzasz piętami po biodrach?
―Mam uczucia jeźdźca, który się niecierpliwi ― odpowiedział staruch. ― Lubię jazdę dla samej jazdy, bieg
dla samego biegu, a przede wszystkim lubię spadać komukolwiek na kark i ciążyć... Przyszedłem na świat po to,
by ciążyć, być brzemieniem i sprawia mi rozkosz chwila, gdy komuś zaciążę.
― Czy lubisz ciążyć długo i bez miary, czy też umiarkowanie? ― spytałem przeskakując zwinnie jakiś rów,
spotkany na drodze.
―Długo i bez miary ―odpowiedział staruch i uderzając mię mocniej piętą po biodrach, dodał: ―Galopem,
mój kosiu, galopem, bo spragniony jestem lotu!
― Przypuszczam ― zauważyłem galopując dość niedołężnie ― przypuszczam, że prócz mnie posiadałeś
w swym życiu jeszcze inne rumaki?
― Posiadałem, mój kosiu, posiadałem! ― odpowiedział staruch. ― A właściwie nie tyle posiadałem, ile
dosiadałem w swym życiu ognistszych, rasowszych i krzepszych niźli ty bachmatów. Żaden z nich jednak nie mógł
służyć mi dłużej nad trzy dni. Po trzech dniach każdy konał ze znużenia i przepracowania. Strata rumaka napełnia
mię zawsze żalem i goryczą. Leżę wówczas bezsilny i schorzały na ziemi w oczekiwaniu nowego przybysza, który się
zlituje nad moją starością bezradną. Natura bowiem tak mię stworzyła, że odzyskuję siły, wesołość i otuchę do życia
tylko wtedy, gdy spadnę komukolwiek na kark.
1...,157,158,159,160,161,162,163,164,165,166 168,169,170,171,172,173,174,175,176,177,...198