99
Wówczas dopiero przypomniałem sobie ów tajemniczy dotyk czyjejś dłoni, który mię zaniepokoił o północy
- i nagle - zrozumiałem wszystko! Zrozumiałem, że Diabeł Morski w postaci młodzieńca podszedł mię raz jeszcze -
raz jeszcze pokusił do podróży i raz jeszcze zdołał wsunąć mi do kieszeni list, w chwili gdy sen mię zmorzył w oberży.
Jakżeż mogłem zaufać słowom tego młodzieńca! Przecież pysk Diabła Morskiego co chwila i wyraźnie wyłaniał się
z rysów jego przybranej twarzy! Przecież poniechał w końcu nieznośnego dlań zapewne i bolesnego wcielania się
w postać młodzieńczą i kroczył obok zgoła bezczelnie, nie uważając nawet za potrzebne odwracania ode mnie
swego przyrodzonego, diabelskiego pyska! A wreszcie rumaki, na których pędziliśmy z Bagdadu do Balsory, czyż
nie miały wszelkich oznak siły nieczystej i czyż nie powinny były wzbudzić we mnie podejrzeń? Zaprawdę - stałem
się ofiarą własnej mojej łatwowierności.
Nerwowym ruchem dłoni zmacałem kieszeń i zbladłem. List diabelski zaszeleścił w kieszeni. Poznałem ten
szelest suchy, ostry, przykry, złowieszczy, przenikliwy, niepodobny do żadnych innych szelestów. Widocznie papier,
własnoręcznie przez Diabła Morskiego zapisany, nabrał też jakiejś diabelskości i szeleścił zgoła odrębnie.
Pierwszym moim zamiarem było natychmiastowe pozbycie się listu.
Jużem wsunął dłoń do kieszeni, jużem miał list zowąd wyciągnąć i do morza go wrzucić, gdy nagle otoczyli
mię ciekawi marynarze pytając, dokąd i po co jadę.
Poniechałem więc mego zamiaru. Postanowiłem wyczekiwać odpowiedniejszej dla pozbycia się listu chwili.
Okręt tymczasem odbił od brzegu. Pogoda była słoneczna. Dzień upalny. Upłynęliśmy już zapewne dobre sześć lub
siedem godzin i ujrzeliśmy przed sobą niewielką wyspę. Kapitan kazał zarzucić kotwicę w pobliżu wyspy, aby dać
załodze możność użycia kąpieli.
Żwawo wyskoczyliśmy na brzeg i zaczęliśmy się rozbierać. Porzuciłem swoje ubranie na piaszczystym brzegu
wyspy i wskoczyłem do wody. Gdym odpłynął od brzegu, jeden z kąpiących się marynarzy zawołał nagle:
― Zdaje mi się, że mam katar i że kąpiel może mi zaszkodzić.
Rzeczywiście miał katar, gdyż twarz jego, stercząca ponad powierzchnią wody, skurczyła się dziwacznie,
brwi niespodzianym podrygiem wzniosły się wzwyż, nozdrza się rozdęły - i kichnął przed się - w oddal morską.