100
Po czym szybko popłynął do brzegu i wyskoczywszy na ląd podbiegł do swego na ziemi leżącego ubrania,
aby je przywdziać co prędzej. Gdy się zaczął ubierać, zadrżałem z przerażenia! Niestety, stary marynarz wskutek
krótkowidztwa pomylił się, nie dopatrzył, czy też zbytnio roztargniony - słowem, zamiast swego - starannie wdziewał
moje ubranie. Niezwłocznie wyskoczyłem na brzeg i zawołałem:
― Pomyłka, pomyłka, pomyłka!
― Co za pomyłka? ― spytał stary marynarz.
― Zamiast swego wdziewasz moje ubranie!
― Trudno! ― odrzekł marynarz. ― Jestem już zadowolony, żem jakimkolwiek ubraniem osłonił moje
przeziębione cielsko. Wdziej tymczasem moje ubranie, a oddam ci twe szaty wówczas, gdy powrócimy na okręt,
gdyż nie chcę się znowu obnażać na wietrze.
Trudno mi opisać rozpacz, z jaką wdziewałem na się obszerne szaty starego marynarza! Serce kołatało mi
w piersi coraz gwałtowniej z obawy, że stary marynarz sięgnie przypadkiem dłonią do mojej kieszeni i wyjmie z niej
list diabelski.
Stało się tak, jak przeczuwałem.
Gdyśmy na pokład wrócili, kapitan zaraz na wstępie zwrócił się do starego marynarza.
― Czy masz ― zapytał ― spis załogi okrętowej, który ci dałem przed godziną?
- Do usług pana kapitana! - odpowiedział marynarz i służbistym ruchem dłoni wyciągnął z kieszeni list
diabelski, który tym samym ruchem podał kapitanowi.
Jęknąłem.
― Kto tam jęczy? ― zapytał kapitan.
Nic nie odpowiedziałem.
Kapitan rozwinął we czworo złożony list i przez chwilę pogrążył się całkowicie w czytaniu, po chwili zaś
ukosem spojrzał na starego marynarza.
― Cóż ty mi za brednie dałeś do czytania? ― zapytał głosem zniecierpliwionym i oddał z powrotem
marynarzowi list diabelski.