109
Nadaremnie płakałam załamując dłonie. Nadaremnie błagałam ojca, aby poniechał takich zleceń i aby nie wchodził
do kuchni, gdzie już zawczasu rozpalono dlań ogień. Nie pomogły moje płacze ani błagania. Ojciec mój z jakąś
niezrozumiałądlamnieochota i skwapliwością.wziąwszy kucharzapod rękę i poufale szepczącmudoucha szczegółowe
co do własnej osoby zlecenia i porady kulinarne, poszedł z nim razem do okrutnej kuchni, pozostawiając mię mym
własnym losom. Szedł ze źle ukrytym pośpiechem i zniecierpliwieniem, jakby się nie mógł doczekać tej chwili,
gdy zeń wreszcie zrobią potrawkę, zaprawną kaparami i korniszonami. Nie chcę ci drobiazgowo opowiadać o tym.
co się stało. Dość. że straciłam ojca. Osierocił mnie przed czasem. Żył jako król - zginął jako potrawka! Zostałam
sama. Uniknęłam obłędu i szału, ponieważ nie znoszę żadnych trunków. Karły pozwalała mi tu mieszkać i karmić się
owocami. Znosiłabym mężnie moją samotność. gdyby nie ta okropna okoliczność, że jeden z karłów zakochał się
we mnie i pomalował mię na czarno, nie tyle dla niepoznaki, ile dlatego, że moja białość przesłaniała jego ślepiom
całkowity czar mej postaci.
― Czy jesteś jego żoną? ― spytałem.
― Tak ― szepnęła spuszczając oczy.
― Czy poślubiłaś go z własnej woli?
Dziewczyna znowu podniosła ku mnie swe turkusowe oczy.
― Nie! ― odparła. ― Zmusił mię pod grozą śmierci.
― Postanowiłem dzisiaj raz na zawsze opuścić tę osadę. Czy chcesz mi towarzyszyć w mej wędrówce?
― Chcę! ― zawołała dziewczyna.
― Jestem dość kochliwy ― mówiłem dalej ― i bardzo być może, iż pokocham ciebie, gdy poznam bliżej.
Trudno mi teraz zapewnić ci moją miłość, ponieważ czarność twej twarzy przesłania mym oczom całkowity czar
twej postaci, myślę jednak, że da się tę czarność odmyć lub odbarwić.
― Nie da się ― szepnęła smutnie Armina.
― Czemu? ― spytałem.
― Potworny karzeł poczernił mię taką maścią, że wszelkie odmycie lub odbarwienie może mię o śmierć
przyprawić. Rozwieję się w nic i zniknę ci sprzed oczu jako sen.