114
Kapitan straciwszy wszelką nadzieję na zbudzenie uwagi królewskiej zwrócił się do mnie:
―Wrzask mój widocznie nie wystarcza. Byłoby chyba najlepiej, gdybyśmy razem, wspólnymi siłami i zgodnym
chórem, wrzasnęli jednakie zdanie.
―Owszem―odrzekłem―niemamnic przeciwko temu, chciałbymtylkowiedzieć, jakie zdaniemamwykrzyknąć.
― To samo, które dotąd nadaremnie powtarzam ― odparł kapitan.
― Będzie to poniekąd śmieszne, jeśli sam o sobie wykrzyknę zdanie, które tylko ktoś inny może o mnie
wygłosić ― zauważyłem, nieco zakłopotany.
―Nic nie szkodzi! ―przerwał mi kapitan. ― Idzie tylko o to, aby na dwa głosy wrzasnąć to, com dotąd jednym
głosem wywrzaskiwał.
Kapitan dał znak i wrzasnęliśmy obydwaj:
― Królu, przyprowadzam ci cudzoziemca, który pragnie oglądać twe oblicze! Tym razem król oderwał oczy
od książki i przeniósł je najpierw na mnie, a potem na kapitana.
― Kto mówił i do kogo? ― spytał po chwili namysłu.
Znać było, iż nie otrząsnął się jeszcze z wrażeń, których mu udzieliła przeczytana bajka. Wzrok jego był wciąż
roztargniony, a myśl daleka od rzeczywistości.
Kapitan tedy wytłumaczył mu, że jestem cudzoziemcem i stawiam się przed oczy królewskie według
pradawnego zwyczaju.
―A, bardzotopiękniez twojej strony,młodycudzoziemcze, żenawiedzasznasząkrainę. Przerwałeśmiwprawdzie
niezmiernie ciekawą bajkę, którą właśnie kończyłem, ale niestety zawsze ktoś komuś musi coś przerwać. Podobasz
mi się bardzo i śmiało rzec mogę, iż od pierwszego wejrzenia poczułem dla ciebie sympatię. Możesz tedy zamieszkać
wmoim państwie, lecz muszę cię uprzedzić, że według naszych odwiecznych zwyczajów żaden najsympatyczniejszy
nawet cudzoziemiec nie ma prawa poślubić naszej poddanej bez specjalnego królewskiego zezwolenia.
Król raz jeszcze spojrzał na mnie uprzejmie i dał znak dłonią, iż audiencja skończona.
Skłoniłem się i wyszedłem z pałacu wraz z kapitanem.
1...,107,108,109,110,111,112,113,114,115,116 118,119,120,121,122,123,124,125,126,127,...198