106
Marynarze znów potwierdzili słowa kapitana, zaś on na migi starał się powiadomić karły, iż odczuwa
głód i pragnienie. Karły natychmiast odgadły porozumiewawcze ruchy kapitana. W tłumie ich powstał zgiełk
i wrzawa. Widocznie naradzały się nad czymś i kapitan niezwłocznie nam wyjaśnił, iż - jego zdaniem - naradzają
się nad wyborem potraw, ażeby wystawnym jedzeniem godnie uczcić nasz pobyt na wyspie. W okamgnieniu roje
karłów zakrzątnęły się wokół i natychmiast jedne z nich ustawiły przed nami stół, drugie - zydle, a reszta pobiegła
do pobliskiej lepianki,
z której wypadła gwarnie, niosąc dziwaczne kielichy i pokrętne butle.
Zasiedliśmy do stołu w oczekiwaniu jadła i napoju. Karły podały nam kielichy i ze wstrętnym uśmiechem
na twarzy napełniły je zielonkawym trunkiem z pokrętnych butli. Trunek ten wydzielał woń tak gęstą, ponętną,
upajającą i oszałamiającą, że kapitan i wszyscy marynarze z zachwytem wychylili do dna swe kielichy, zanim
zdążyłem ich ostrzec. Byłem pewien, że trunek ten zawiera jakieś zioła senne, które odbierają przytomność
i obezwładniają najzupełniej tych, co się nie oparli jego wonnym urokom. Toteż nie opróżniłem swego kielicha.
I dobrzemuczynił. Domysły moje sprawdziły się niebawem. Kapitan pierwszy, a po nim kolejno wszyscy marynarze
nabrali dziwnych, obłędnych, nieprzytomnych wyrazów twarzy. A był to obłęd dziwny i nieprzytomność osobliwa,
zaczęli bowiem mówić rzeczy tak niespodziane, że włosy dęba stanęły mi na głowie! Oto ni mniej, ni więcej, ale z wielkim
znawstwem i amatorstwem jęli doradzać rozmaite przyprawy i sposoby smażenia, najbardziej odpowiadające
gatunkowi ich ciał. Zauważyłem z przerażeniem, iż karły nasłuchują uważnie tego, co mówią owi nieprzytomni.
Widocznie świadome były naszego języka, chociaż udawały, że nic nie rozumieją.
Kapitan, macając swe pulchne policzki i pomlaskując przy tym językiem, mówił na wpół do nas, na wpół
do siebie:
― Z takich policzków warto dwa befsztyki na świeżym masełku usmażyć. Z lekka po wierzchu obrzuciłbym
je struganym chrzanem i otoczyłbym wieńcem z rumianych, tymże masłem przepojonych kartofelków.
Na to jeden ze starych marynarzy, uderzając się po żylastych udach, zawołał:
― Z takich udźców szynkę bym uwędził, nie na zwykłym dymie, lecz na jałowcowym, gdyż ten ostatni
dodaje osobliwego smaku, odsmaku i posmaku.
1...,99,100,101,102,103,104,105,106,107,108 110,111,112,113,114,115,116,117,118,119,...198