93
―Niechżewuj kiedykolwiek zemną razemwpodróżwyruszy, aby się tamspotkać z jakąkolwiek istotąpłomienną.
― Nie teraz jeszcze, nie teraz! ― odpowiedział wuj Tarabuk. ― Zbyt wiele mam do roboty, zbyt wiele słów
rymuje mi się w głowie. Nie mogę na podróże tracić czasu, który sam Bóg przeznaczył na pisanie wierszy. Prócz
tego nie chcę opuszczać tysiąca moich niewolnic, które w czasie mej nieobecności zdążyłyby na pewno oddać
zapomnieniu wszystkie moje utwory, zaś obarczenie okrętu tysiącem dziewcząt byłoby zbyt uciążliwe.
Wuj Tarabukmówił jeszcze długo owszystkim, o czym tylkomógł mówić, lecz już go nie słuchałem. Wostatnich
czasach stał się nadzwyczaj wielomówny i wielomówność jego nużyła mnie i niecierpliwiła. Prawdę mówiąc - unikałem
towarzystwawuja, chociaż kochałemgo szczerze i głęboko. Po tyluprzejściach i wstrząśnieniach, którychmi dostarczyły
moje podróże, wymagałemspokoju, ciszy i samotności. Toteż najczęściej wychodziłemz domu na samotnewycieczki
po wybrzeżu morskim, aby tam rozmyślać o płomiennej Serminie, którą straciłem bezpowrotnie.
Podczas jednej z takich wycieczek spotkałem jakiegoś młodzieńca, który zbliżył się do mnie i z uśmiechem
zapytał, czy nie jestem przypadkowo Sindbadem Żeglarzem?
Odpowiedziałem twierdząco.
― Czy pozwolisz mi w takim razie uścisnąć twoją dłoń? ― spytał młodzieniec.
― I owszem! ― odrzekłem podając mu obydwie dłonie.
― Sława twoja ― mówił dalej młodzieniec ― ogarnęła świat cały. Imię twoje rozbrzmiewa po wszystkich
krajach. Od dawna marzyłem o tym, aby ciebie poznać, i jestem ci niezmiernie wdzięczny za to, żeś podał mi
do uścisku obydwie dłonie zamiast odwrócić się ode mnie dumnie jako od człowieka nieznanego. I ja też marzę
o sławie wielkiego podróżnika. Chciałbym od ciebie zasięgnąć rady, dokąd mam się udać i na jakie niebezpieczeństwa
narazić, aby wreszcie zdobyć sobie rozgłos podróżnika.
Gdym mu mówił, dokąd ma się udać i na jakie niebezpieczeństwa narazić, spostrzegłem ukosem, iż twarz
młodzieńca zmienia nieustannie swój wyraz, a właściwie przybiera na przemian dwa wyrazy: jeden wyraz wesołej
twarzy młodzieńczej, zaś drugi wyraz pyska Diabła Morskiego. Zdawało się, iż młodzieniec z trudnością pozbywa
się diabelskiego wyrazu - ilekroć spoglądałem, z niezwykłym pośpiechem i widocznymi oznakami pewnego wysiłku
przybierał wyraz twarzy młodzieńczej.
1...,86,87,88,89,90,91,92,93,94,95 97,98,99,100,101,102,103,104,105,106,...198