86
Wkształcie purpurowego płomienia zbliżyła się domnie i owiałamoją twarz wonnym, czarownym, upojnym
żarem. Wyciągnąłem dłonie i pogrążyłem je w purpurowym płomieniu. Nie spaliły się, jeno zadrgały, przejęte
wnikliwą spiekotą, podobną do spiekoty wiosennego południa. Rozchyliłem wargi i jąłem wdychać wonny żar,
który wywiewa z płomienia. Spijałem ten żar purpurowy chciwie i radośnie, gdyż przelewał mi się do piersi i uderzał
do głowy jako wino.
― Sermino! ― szepnąłem. ― Tyżeś to jest, taka płomienna?
― Jam jest ― odrzekła.
― Co się dzieje z tobą? Odpowiedz, bo nie widzę twej postaci!
― Płonę ― szepnęła Sermina.
― Czy żyjesz jeszcze?
― Płonę.
― Czy widzisz mnie?
― Płonę.
― Czy kochasz mię, Sermino?
― Płonę.
― O, jeżeli możesz, przywróć sobie dawną postać, bo oczy moje stęskniły się do twego widoku!
W tej chwili purpurowy płomień zawichrzył się, rozwiał i na jego miejscu zjawiła się dawna Sermina,
ale jakże zmieniona, jakże blada, jakże dziwnie smutna i zadumana!
― Zwyciężyłam Murumadarkosa spalając go w popiół marny i nikczemny, ale nie można zwyciężać bez
ofiar! Przybrałam na się postać płomienia, ale nie wolno płonąć bezkarnie! Kto raz zapłonął - ten musi płonąć
do końca! Wiedziałam o tym, co mnie czeka, ale nie mogłam uniknąć przeznaczenia! Gdy Murumadarkos zamienił
się w płomień, musiałam - gwoli zwycięstwa - przeciwstawić mu się w równie płomiennej postaci. Patrz na mnie,
póki jeszcze trwam na ziemi, gdyż oto zbliża się chwila mojej śmierci. Zwyciężając Murumadarkosa - wyratowałam
ciebie. Ratując ciebie - musiałam sama siebie znicestwić. Płonę, płonę nadal, płonę beznadziejnie!
― Wszakże pozbyłaś się już postaci płomienia?