77
Słuszna tedy, iż po śmierci postawiono mnie na wyżynie, aby mi wynagrodzić nieustanne przebywanie
za życia na nizinach. Zbudowałem świątynię bożkowi codzienności i ściągałem do niej wiernych obiecując im
dnie powszednie i noce bez widzeń sennych. Po śmierci ściągam do siebie też wszystko, cokolwiek dzięki Górze
Magnetycznej ściągać mogę, a więc: widelce, noże, dukaty, gwoździe, guziki... nie gardzę niczym, bo mię raduje
sama możność ściągania czegokolwiek. Wtym tkwi prawdziwe życie, mieści onow sobiewidelec obok dukata, kocioł obok
guzika - słowem, ową wszystkość, która jest rzeczywistością. Z bliska owa rzeczywistość wygląda jak śmietnik, lecz
z daleka za to nabiera zgrozy i wygląda jak zatopiony okręt, pełen tysiąca cierpień ludzkich. Czyż zatem niewart jestem
pomnika? Pozwól mi jednak zejść z mego piedestału, bom już od dawna stopami nie dotykał ziemi. Stęskniłem się
do niej. Chętnie porozmawiamz tobą, o ile zechcesz od czasudo czasu - czy tona stronie, czy też odniechcenia - wymawiać
słowo: „geniusz”.
― Osioł! ― zawołałem dość gwałtownie.
Twarz rycerza zbladła. Spojrzał namniewylękłymwzrokiem i zamienił się znowuw spiż. Siedział po dawnemu
na spiżowym koniu, dumnie wznosząc czoło i dumnie krzyżując na piersi obydwie dłonie.
Pośpiesznie zszedłem z wierzchołka Góry ku jej podnóżu.
Góraznajdowałasięnaśrodkuniewielkiejwyspy, pokrytej jenopokrzywą. Zbliżyłemsiędobrzegu, abyzobaczyć,
czy na morzu nie widać jakiegoś czółna lub barki, lecz wokół była pustka.
Nagle ujrzałem nad sobą - w powietrzu - przelatującego potwora. Zgadłem, że był to czarownik, tym
bardziej że w objęciach unosił jakąś cudowną królewnę, która do piersi tuliła białego kota. Gdy właśnie nad mą głową
przelatywali, królewna nieznacznie i niepostrzeżenie rzuciła mi wprost do rąk liścik w różowej kopercie.
Chwyciłem ów liścik i przekonawszy się, iż czarownik wraz z królewną znikł już na widnokręgu, otworzyłem
kopertę i przeczytałem liścik, z którego ulatywała woń róż, lilii, konwalii i lewkonii.
Jakież było moje zdziwienie, gdym przeczytał następujące wyrazy:
Kochany Sindbadzie!
1...,70,71,72,73,74,75,76,77,78,79 81,82,83,84,85,86,87,88,89,90,...198